Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi siwy-zgr z miasteczka Zgierz (Staffa). Mam przejechane 29627.04 kilometrów w tym 5364.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 5527 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy siwy-zgr.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Jazda w towarzystwie

Dystans całkowity:11944.14 km (w terenie 3453.68 km; 28.92%)
Czas w ruchu:658:19
Średnia prędkość:17.57 km/h
Maksymalna prędkość:70.46 km/h
Suma podjazdów:3247 m
Maks. tętno maksymalne:205 (100 %)
Maks. tętno średnie:175 (85 %)
Suma kalorii:18040 kcal
Liczba aktywności:258
Średnio na aktywność:46.48 km i 2h 36m
Więcej statystyk
  • DST 36.82km
  • Czas 02:24
  • VAVG 15.34km/h
  • VMAX 37.30km/h
  • Sprzęt Specu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pozytywne strony braku komputera :)

Poniedziałek, 19 lipca 2010 · dodano: 20.07.2010 | Komentarze 0

Wieczorową porą zabrałem Speca na spacer po Warszawie...
W światłach latarni i szumie pędzących po ulicach samochodów przemierzaliśmy ulice w poszukiwaniu lekarstwa na nudę.
Łaknienie towarzystwa zagnało nas na Pola Mokotowskie, gdzie spotkałem się ze zroweryzowaną znajomą. Razem ruszyliśmy nad Wisłę.
Przemykając cicho i powoli pomiędzy budynkami, nadrabialiśmy zaległości w naszej znajomości, które pojawiły się po 2 tygodniach braku większego kontaktu.
Wisła przywitała nas przyjemnym chłodem i pluskiem rozbijającej się o brzegi wody.
Za każdym razem kiedy tam jestem żałuję, że ulica jest tak blisko, bo po chwili odgłosy warczących aut stają się nieco nieznośne i przeszkadzają w spokojnej kontemplacji miłego dla oka widoku oświetlonych na kolorowo mostów...
A tu coś do posłuchania. Miłego...

.




  • DST 101.10km
  • Teren 1.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 20.92km/h
  • VMAX 45.21km/h
  • Sprzęt Specu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Czarnocina przez...Paryż ;)

Niedziela, 18 lipca 2010 · dodano: 19.07.2010 | Komentarze 3

Umówiliśmy się już tydzień temu z Natalią na wycieczkę nad jezioro do Czarnocina.
Co prawda pogoda miała być lepsza, taka pozwalająca na wyrównanie "rowerowej opalenizny", ale nie była taka zła. Przynajmniej na dojeździe nie gorąc nie wycisnął z nas 7-dmych potów ;)
W każdym razie...umówiliśmy się na 10 na rondzie Lotników Lwowskich. Niestety rano miałem pewne problemy z rowerem, w związku z czym dałem znać, że się spóźnię.
Natalia przyjęła to, mam wrażenie, z ulgą, bo podobno jeszcze była "w proszku".
Chwilę przed 11 staliśmy już oboje na rondzie i uzgadnialiśmy szczegóły trasy. Wymyśliliśmy coś takiego: Rondo Lotników Lwowskich - Stróża - Wola Rakowa - Dalków - Czarnocin.
Jazda przebiegała w miłej atmosferze i bez problemów. Po drodze chyba teleportowaliśmy się na moment do Paryża, bo napotkaliśmy najprawdziwszą w świecie wieżę Eiffla ;) No dobra, jej miniaturkę ;)

Wieża eiffla :) © siwy84

Po pamiątkowej focie zrobionej przez przypadkowego przechodnia wyruszyliśmy w dalszą drogę.
W trakcie pojawiały się pewne wątpliwości co do tego gdzie należy jechać, ale GPS (Gębą Pytaj Spotkanych) oraz mapa przychodziły wtedy na ratunek.
Do Czarnocina dojechaliśmy po około 28km i półtorej godziny jazdy.
Na miejscu przywitali nas dość silny wiatr i zasłane chmurami niebo. Kupiliśmy sobie po piwku i rozsiedliśmy się wygodnie na brzegu, mocząc zmęczone jazdą nogi w wodzie.
Ponieważ na większe rozpogodzenie liczyć nie można było postanowiłem, pomimo przeciwności pogodowych, skorzystać z kąpieli w czarnocińskim jeziorze.
Woda była nawet ciepła, tylko nieco zielona ;) Popluskałem się chwilę i wróciłem na brzeg do Natalii.
Później, nie wiem czy to za sprawą drugiego piwa, czy mojego wrodzonego daru przekonywania, Natalia postanowiła zażyć kąpieli :) Nie pozostało mi nic innego niż jej towarzyszyć.
Popływaliśmy trochę i...chyba trochę za długo. Kiedy nadszedł czas powrotu nogi ani trochę nie chciały pedałować, tym bardziej pod wiejący prawie zewsząd wiatr.
Jakoś jednak dawaliśmy radę i wolnym, bo wolnym tempem, parliśmy do przodu wracając nieco inną drogą niż ta, którą przyjechaliśmy.
W Tuszynie zrobiliśmy mały postój na pączka i słodką bułkę oraz krótki odpoczynek, a następnie wyruszyliśmy w stronę Modlicy - Kalinka - Kalina i Stefanowa. Tam już wjechaliśmy na drogę, którą jechaliśmy do Czarnocina.
Odwiozłem Natalię pod blok, a sam wyruszyłem do domu.
Jechało się potwornie ciężko. Nogi odmawiały posłuszeństwa, a rower sprawiał wrażenie jakby ważył ze 100 kg.
Jakoś udało mi się dojechać na tyle wcześnie, że przed wyjazdem do Łodzi, na pociąg powrotny do stolicy, zdążyłem coś zjeść i chwile odpocząć.




  • DST 52.03km
  • Teren 14.00km
  • Czas 02:24
  • VAVG 21.68km/h
  • VMAX 57.43km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Specu
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Koks na glebie" czyli tragedia w 2 aktach ;)

Sobota, 17 lipca 2010 · dodano: 17.07.2010 | Komentarze 5

A scenariusz napisało życie ;)
Może jednak od początku. Po wizycie Kingi w moim małym i skromniutkim warsztaciku zgadaliśmy się na wspólne pedałowanie wieczorową porą, kiedy już Łukasz wróci z pracy.
O 20.32 byłem koło domu Pixona, a parę minut później zasuwaliśmy już ulicami na spotkanie z Karotką.
Prawie u celu, na jednym ze skrzyżowań, Łukaszowi przeskoczył podczas ruszania łańcuch w efekcie czego zaliczył piękną glebę. Kiedy się odwróciłem i to zobaczyłem, to myślałem, że zahaczył go koleś samochodem, który to zaparkował na przystanku autobusowym za skrzyżowaniem. Na szczęście tak się nie stało, a Pan po prostu chciał mu pomóc - miło.
Ja czym prędzej ruszyłem zeskrobywać Łukasza z asfaltu. Trochę przerysował rękę i podarł portki ;), a poza tym nic mu nie było, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Łukasz, jak prawdziwy koks, szybko pozbierał się z gleby i pojechaliśmy dalej.
Po drodze miała miejsce jeszcze jedna, tym razem śmieszna sytuacja - jakaś dziewczyna zatrzymała się samochodem, by uratować błąkającą się na środku jezdni kaczkę. Trochę jej w tym pomogłem, a po jej schwytaniu zaczęliśmy zastanawiać się, do którego stawu by ją wrzucić ;)
Niestety dalsze losy kaczki nie są mi znane, ale miłośniczka zwierząt była bardzo zdeterminowana żeby pomóc kaczce, więc sądzę, że w tej chwili pływa ona sobie gdzieś, radośnie przebierając łapkami :)
Już we 3, razem z Łukaszem i Kingą popedałowaliśmy na poligon i tam kręciliśmy się przez większość wycieczki.
Tam też miała miejsce gleba drugiego koksa dzisiejszego wieczoru, czyli moja :)
Na szczęście zupełnie nie groźna i skończyło się tylko na otrzepywaniu kurzu i śmiechu :)
Z poligonu skierowaliśmy się do centrum w poszukiwaniu sklepu. Po drodze zamieniłem się z Kinią na rowery. Jej pierwsza reakcja po przesiadce na Speca była taka sama jak moja - "Ale to fajnie buja!" i uśmiech od ucha do ucha :) Ja zareagowałem identycznie ;)
Koło manufaktury moja dupa odmówiła posłuszeństwa i musieliśmy zamienić się z powrotem ;)
Później, przestraszeni burzą i wizją jechania w deszczu, postanowiliśmy zakończyć dzisiejsze kręcenie i odwieźliśmy Kingę na róg Mickiewicza i Kościuszki, a następnie obraliśmy azymut na dom.
Łukasz podyktował niezłe tempo, które bez zająknięcia przyjąłem. Po drodze z 2 razy dałem zmianę i tak razem, dość szybko dojechaliśmy do Brzoskwiniowej gdzie się pożegnaliśmy.
Już nieco wolniej popedałowałem w stronę swojego domu, a konkretnie mojego pokoju ;)
Bardzo fajny, wieczorny wypad, który zwieńczył dość przyjemny dzionek spędzony na doprowadzaniu do porządku roweru taty, który to nieco rozgrabiłem na rzecz mojego mieszczucha ;) Niebieska szczała taty jest już prawdziwą rakietą z nowym napędem i fajną, klamko-manetką, która pracą powala dotychczasową manetkę "shitmano sis" ;)

-=THE END=-

PS.Taka nuta na dziś - Zion I - Mind Blow

.




  • DST 31.00km
  • Czas 01:25
  • VAVG 21.88km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wypad-ek

Środa, 14 lipca 2010 · dodano: 14.07.2010 | Komentarze 3

Z Anią - morderczynią liczników, umówiliśmy się by spokojnym tempem nabić kilka kaemów po stolicy czyli na tytułowy mały wypad - wypadek :)
Zaczęło się pechowo. Najpierw zeszło mi kilka minut na regulacji jedynego hamulca w rowerze ;) Później musiałem się pobawić przy spince, bo się łańcuch w TYM miejscu nie chciał ładnie zaginać. Niestety chyba nie dopiąłem jej do końca, bo parę kilometrów dalej strzeliła jak z procy i tyleśmy ją widzieli ;)
Musiałem zakuć łańcuch skuwaczem, co nie było takie proste i w efekcie tej operacji łańcuch się nieco skurczył ;), ale to dobrze, bo był ciut za długi.
Dalsza część wycieczki przebiegła względnie bez większych problemów :)
Tytuł został również zainspirowany strasznym widokiem, który przyszło nam obejrzeć w drodze powrotnej - na skrzyżowaniu ulic Kasprzaka i Prymasa Tysiąclecia miał miejsce naprawdę straszny wypadek.
Wycieczka jak zwykle bardzo udana, chociaż dla Ani pewnie ciut za krótka. Ja jednak muszę rano wstać do pracy :/






  • DST 55.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 03:20
  • VAVG 16.50km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poniósł śmierć na miejscu...

Poniedziałek, 12 lipca 2010 · dodano: 12.07.2010 | Komentarze 16

...licznik, który spadł z odlotów na przyloty ;)

Z Anią pojechaliśmy taką
trasą i zrobiliśmy około 55 kilometrów w czasie około 3 godzin i 20 minut. Wszystko jest OKOŁO, bo licznik Anny, po długiej i pełnej wrażeń służbie zginął śmiercią tragiczną. Anna przypadkowo zamordowała go zrzucając go z wysokości, jak na moje oko, OKOŁO 6 metrów na beton.
Licznik w czasie upadku przeżył jedną z ciekawszych swoich podróży mianowicie łamiąc bariery czasu i przestrzeni przebył drogę z...odlotów na przyloty ;)
Trasa jest, zdjęcia są u Anny, czego chcieć więcej?
No można...To dopiszę, że wycieczka się udała, a towarzystwo dopisało.




  • DST 80.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 04:17
  • VAVG 18.68km/h
  • VMAX 42.28km/h
  • Sprzęt Specu
  • Aktywność Jazda na rowerze

To był zamach!

Niedziela, 11 lipca 2010 · dodano: 11.07.2010 | Komentarze 5

Opis wieczorem, bo teraz nie mam czasu za bardzo.
Dziękuję Ci Natalio za miłą wycieczkę :)

Umówiliśmy się na spotkanie na pl. Wolności. Miała jechać Natalia, ja oraz Marysia z Adamem. Niestety gołąbeczki zaspały co miałem okazję sprawdzić dzwoniąc do nich rano i słysząc zaspany głos Maryśki w słuchawce :)
No nic, bez nich też jedziemy powiedzieliśmy i zaczęliśmy ustalać wstępną trasę.
Postanowiliśmy pojechać najpierw do Łagiewnik.
W drodze na miejsce okazało się, że Natalia nie widziała śmieciowej górki ani nie jechała wspaniałym wprost (ona może powiedzieć co innego ;) ) niebieskim szlakiem, więc ją tam zabrałem.
Po podejściu na górkę

Łódź - panorama © siwy84

i przejechaniu niebieskiego szlaku poczuliśmy się tak wyczerpani...( ;) ), że zatrzymaliśmy się w Modrzewiaku na pierwsze tego dnia piwko.
Pierwsze piwko w Modrzewiaku © siwy84

Pierwsze piwko w Modrzewiaku © siwy84

Zobaczyliśmy też takie cudo:
Takie "cudo" © siwy84

Jako następny cel obraliśmy sobie Strugę Dobieszkowską.
Po wypiciu piwka ciężko się kręciło, ale dawaliśmy radę. Natalii wyraźnie pasowała zmiana podłoża z leśnej ścieżki na twardy asfalt :)
Po drodze jeszcze 2 razy sprawdzaliśmy mapę żeby upewnić się, że na pewno dobrze jedziemy. Zmylił nas znak dotyczący wiejskich jaj ;)
Później skierowaliśmy się na Dobrą-Nowiny i po małym odcinku off-roadowym dotarliśmy do znaku, który to obwieszczał, gdzie Natalia pozowała mi do zdjęcia ;)
"Zapozuj" :) © siwy84

Takie tam moje artystyczne uzewnętrznianie się ;)
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ;) © siwy84

Kolejnym naszym celem był Arturówek. Dotarliśmy tam jadąc Okólną, później ścieżką koło kapliczek, a następnie drogą przez las łagiewnicki.
Na miejscu zdecydowaliśmy się podjechać do sklepu na Wycieczkowej po zimne piwko i powrót na plażę kąpieliska.
Jak pomyśleliśmy tak uczyniliśmy.
Już z piwkiem usiedliśmy w cieniu nad stawem i rozmawialiśmy na różne tematy.
W pewnym momencie przejechał obok nas Silenoz. Zadzowniłem do niego i po chwili siedział już obok nas.
Po jakimś czasie doszliśmy do wniosku, że napilibyśmy się jeszcze jednego piwka...więc wsiedliśmy na rowerki i pojechaliśmy jeszcze raz do sklepu.
W drodze powrotnej miał miejsce dość groźny wypadek.
Natalia nie wyrobiła się na jednym zakręcie i wpadła na drzewo. Na szczęście wyglądało dużo groźniej niż się skończyło. Wyszła z tego z lekkimi obtarciami i potłuczeniami. Niestety jej rower ucierpiał bardziej - scentrowane przednie koło.
Wróciliśmy na naszą zacienioną miejscówkę i opatrywaliśmy rany ;)
Po dopiciu piwek padło hasło do powrotu do domu. Odwiozłem, razem z Marcinem, moją dzisiejszą towarzyszkę do pl. Wolności i stamtąd wróciłem do domu.
I niestety koniec... © siwy84

Wycieczka była świetna, szkoda tylko, że na Natalię zamachnęło się to drzewo ;)




  • DST 16.95km
  • Teren 16.95km
  • Czas 00:59
  • VAVG 17.24km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kampinos aka powrót do korzeni :)

Czwartek, 8 lipca 2010 · dodano: 09.07.2010 | Komentarze 0

Ze szwagierkiem wyskoczyliśmy po pracy pośmigać po lesie. Niestety ostatnia, pojedyncza burza narobiła trochę bałaganu - dużo błocka i kałuży. Jazda była rwana bo trzeba było wymijać zalane fragmenty ścieżek.
Ogólnie jechało mi się średnio. Po pierwsze brakowało mi jakoś pary, a po drugie nie jechałem na żadnym z moich rowerów - dosiadałem Unibike'a siostry.
Dobrze, że przed wyjściem wymieniłem mostek na dłuższy, bo byłoby w ogóle kiepsko.
Sztyca za krótka, siodełko kanapowate, brak spdów to kolejne powody :)
Pomimo tego wycieczkę zaliczam do udanych.




  • DST 96.31km
  • Teren 62.00km
  • Czas 04:14
  • VAVG 22.75km/h
  • VMAX 54.84km/h
  • Sprzęt Specu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na czarno-zielonym szlaku

Niedziela, 4 lipca 2010 · dodano: 06.07.2010 | Komentarze 2

Zdjęcia i opis dodam później, bo teraz nie mam weny.
Za to dam coś co mi się cholernie spodobało :)

.
Obiecane zdjęcia:

Gdzieś na czarnym szlaku. © siwy84

Straszny dwór ew. Starszy dwór :) © siwy84

2 rumaki na stojaku :) © siwy84

Podróże...te małe i te duże... (1) © siwy84

Podróże...te małe i te duże... (2) © siwy84

Co tędy jechało?!? © siwy84




  • DST 29.92km
  • Teren 27.00km
  • Czas 01:32
  • VAVG 19.51km/h
  • VMAX 43.48km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Specu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grotniki

Sobota, 3 lipca 2010 · dodano: 03.07.2010 | Komentarze 0

Z Pixonem pokręciliśmy się po "moim" lesie - Grotnickim.
Większy opis może jutro, bo dzisiaj już nie mam siły.




  • DST 19.98km
  • Czas 01:33
  • VAVG 12.89km/h
  • VMAX 40.05km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Specu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kursowanie

Sobota, 3 lipca 2010 · dodano: 03.07.2010 | Komentarze 0

Do babci, od babci, do babci i...tak, tak, od babci :)
Musiałem się wrócić po kilka rzeczy, których nam brakło do grilla ;)