Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi siwy-zgr z miasteczka Zgierz (Staffa). Mam przejechane 29627.04 kilometrów w tym 5364.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 5527 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy siwy-zgr.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2012

Dystans całkowity:583.29 km (w terenie 60.00 km; 10.29%)
Czas w ruchu:30:46
Średnia prędkość:18.96 km/h
Maksymalna prędkość:52.37 km/h
Maks. tętno maksymalne:200 (99 %)
Maks. tętno średnie:177 (88 %)
Suma kalorii:1094 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:38.89 km i 2h 03m
Więcej statystyk
  • DST 46.99km
  • Teren 6.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 21.69km/h
  • VMAX 41.62km/h
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

CRT - pierwszy "trening"

Środa, 28 marca 2012 · dodano: 28.03.2012 | Komentarze 0

Najpierw do roboty.
Jak zwykle za późno wyszedłem i musiałem ścigać się z czasem. Przegrałem o 2 minuty ;)
A po pracy pierwszy "trening" grupy rowerowej z "Kornika".
Bilans? Przebita dętka u mnie i zerwany łańcuch w rowerze kolegi. Nieźle, jak na pierwszy raz.
Później do domu, całą drogę pod wiatr.




  • DST 17.05km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:12
  • VAVG 14.21km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedzielny, leniwy rozjazd.

Niedziela, 25 marca 2012 · dodano: 28.03.2012 | Komentarze 0

Z Izą i Adamem powolne kręcenie po Bemowie.




  • DST 13.17km
  • Czas 00:56
  • VAVG 14.11km/h
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazd i powrót z Legionowa

Sobota, 24 marca 2012 · dodano: 26.03.2012 | Komentarze 0

Dojazd na pociąg i powrót z dworca.




  • DST 24.50km
  • Teren 23.00km
  • Czas 01:08
  • VAVG 21.62km/h
  • VMAX 45.79km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 200 ( 99%)
  • HRavg 177 ( 88%)
  • Kalorie 1094kcal
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poland Bike - Legionowo

Sobota, 24 marca 2012 · dodano: 25.03.2012 | Komentarze 12

Tegoroczny cykl Poland Bike rozpoczął się od maratonu w Legionowie.
Na starcie pojawiło się wielu kolarzy ze wszystkich grup wiekowych. Jedni przyjechali nastawieni na poważne ściganie, inni na zmierzenie się ze swoimi słabościami, a jeszcze inni, by po prostu spędzić trochę czasu na świeżym powietrzu w pięknych okolicznościach przyrody, a tych nie brakowało.
Przed startem drobne problemy techniczne z moim rowerem uniemożliwiły mi poprawną rozgrzewkę. Gdy zająłem miejsce w swoim, ostatnim niestety, sektorze porozciągałem się tylko nieco. Liczyłem na to, że choć to mi nieco pomoże w zmaganiach z rywalami i trasą.
Start się chwilę opóźnił. Czas w oczekiwaniu na strzał startera wypełniały rozmowy o sprzęcie z innymi bikerami.
W końcu nadeszła ta chwila...3...2...1 i START!
Ruszyliśmy dużą grupą. Najpierw było trochę ciasno, ale z każdym metrem co lepsi wyrywali do przodu, z tyłu zostawiając maruderów.
Udało mi się wyrwać z jakąś grupką, ale szybko ją zgubiłem, bo jechała ciut za wolno. Wiedziałem, że trasa niedługo skręci w las i chciałem przed tym wywalczyć sobie jak najlepszą pozycję.
Złapałem koło jakiegoś wycinaka i przed dłuższą chwilę razem pruliśmy do przodu, by zyskać przewagę.
Po zakręcie w prawo dojrzałem miejsce, gdzie inni już wjeżdżali na leśną drogę. Przyspieszyłem nieco i minąłem jeszcze kilku kolarzy. Skręt w lewo i las. Tak już pozostało praktycznie do końca wyścigu. Plus dla organizatora za genialne poprowadzenie trasy. Praktycznie nie było asfaltów, chyba, że były przecinane w poprzek. Co najwyżej krótkie odcinki szuterków.
W lesie złapałem swoje tempo i wyprzedzałem jadących wolniej ode mnie. Moim celem był krótszy dystans, więc wiedziałem, że praktycznie nie mogę sobie pozwolić na przestoje. Sił na ostrą jazdę musiało starczyć aż do mety.
Na początku jechaliśmy szerszymi duktami, więc z wyprzedzaniem nie było problemu. Jednak po jakimś czasie trasa odbiła na leśne singletracki i tu zaczęły się przysłowiowe schody. Musiałem, nie tylko ja, wyprzedać jadąc nieco poza trasą, czasami na zakrętach. Niestety wyścig po starcie z ostatniego sektora, to ciągła walka o jedno "oczko wyżej". Czasami bardzo ciężka walka.
W miarę upływu kilometrów nieco słabłem. Odpoczywałem wtedy jadąc na czyimś kole po kolejnym, malowniczym singlu. W głowie utkwiła mi ścieżka wiodąca przez brzozowy zagajnik. Coś pięknego. Dał mi się też we znaki brak mocowania na koszyk z bidonem w mojej wyścigowej maszynie ;) Zapas wody wiozłem na plecach, w butelce włożonej do "nerki". O ile wyjmowanie nie sprawiało większych problemów, o tyle chowanie jej do wąskiej kieszonki, wymagało już nieco więcej gimnastykowania się. Dlatego operacja "tankowania" mogła być przeprowadzana tylko na łatwiejszych odcinkach wyścigu. Na zmęczenie zadziwiająco skuteczne okazywały się żele energetyczne, które dostałem od Izy. Jeden wchłonąłem na 11 km, a drugi w okolicach 16 km. Naprawdę dały mi kopa energii i siłę do dalszej walki, kiedy miałem już dość podjazdów i nie chciałem zobaczyć kolejnego na swojej drodze.
Po drodze minąłem też jedną z celebrytek biorących udział w tym wyścigu, którą była Joanna Jabłczyńska. Wymieniliśmy pozdrowienia po czym pomknąłem przed siebie. Nieco za wolno jechała ;)
Później dogoniłem Izę, która użerała się podobnie jak ja wcześniej, z maruderami, blokującymi na byle podjazdkach ;) Ucięliśmy sobie krótką pogawędkę, niestety bez przytulania i buziaków ;) Po czym musiałem zostawić moją piękniejszą połówkę na pastwę trasy i przeciwników, by walczyć o kolejne miejsca w klasyfikacji.
Rower, dzięki pomocy serwisanta z Decathlon'u, spisywał się na medal, dzięki czemu mogłem skupić się na połykaniu kilometrów i rywali.
Czas upływał, do metry coraz bliżej, sił ubywało. Rzut oka na licznik, do mety jeszcze 3 km...2...1...Ostatni, ostry podjazd. Wziąłem go z rozpędu. Doping gipiców zgromadzonych na górze dodał mi sił w nogach. Kolejni dwaj przeciwnicy za mną. Krótki slalom między drzewami i już słyszę Bogdana wyczytującego nazwiska kolejnych finiszerów. Przed skrętem na ostatni asfalt krótka potyczka 1 na 1, którą też wygrałem wyprzedzając rywala na zakręcie i ogień po prostej. Rzut oka za siebie, on daleko, nie podjął walki. Ostatni lewy przed metą, blokada widelca i sprint na stojaka do mety. KONIEC!

Za meta gratulacje od jednego z bikerów. Nie powiem, zdziwiłem się nieco, ale miło mi się zrobiło strasznie. Na trasie przeciwnicy, ale za metą wszyscy jesteśmy jedną rodziną.

Warto było dla tych emocji wstać w sobotę nieco wcześniej i wybrać się na wyścig...

Parę minut po mnie metę przejechała Izaura ;) Zrobiliśmy razem krótki rozjazd i pojechaliśmy się przebrać.
Następnie przyszła pora na przepyszny posiłek regeneracyjny, a później błogi odpoczynek i sprawdzanie wyników.
Ja pilnowałem rowerów, a Iza obczajała tablicę. Wróciła z dobrymi wieściami - ona 3-cia, a ja 6-ty (na 20 w kat.).
Super, pomyślałem. Jak na praktycznie nieprzetrenowaną zimę, jest zajebiście.

W oczekiwaniu na dekorację wrzucamy numery do tomboli, w nadziei, że coś nam się trafi.
Bogdan wyczytuje kolejne kategorie i Izka idzie cię poprężyć na pudle. Ja czekam i myślę jakby to było super kiedyś tam stanąć.
Na szęście mam fart w losowaniu i dostaję fajowe okularki przeciwsłoneczne.
- No, to start mi się zwrócił. - mówię śmiejąc się do Izy.

Po losowaniu szybko zawijamy się na pociąg powrotny, bo sił na powrót rowerami brakło. To jednak początek sezonu i forma jeszcze nie ta.

Tuż przed wjazdem w las. © siwy84


Gdzieś na trasie. © siwy84


"W pociągu" z kolegami z drużyny. Tak, tak, też jestem BSA, ale taki zakamuflowany ;) © siwy84


Czarny UJ czyli podniecenie trasą sięgnęło zenitu ;) © siwy84



Iza, mniej podniecona niż ja w tym miejscu ;) © siwy84



Jest moc :) © siwy84


Też kiedyś będę trzymał puchar zamiast nagrody z tomboli ;) © siwy84


Czas - 1:08:28
Avg HR - 177
Max HR - 200
Kcal 1094
HZ=0:00:36 - 1%
FZ=0:00:46 - 1%
PZ=1:05:55 - 96%




  • DST 44.01km
  • Czas 02:20
  • VAVG 18.86km/h
  • VMAX 44.03km/h
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kornik i tour de Warszawa

Piątek, 23 marca 2012 · dodano: 26.03.2012 | Komentarze 0

Rano do pracki, a po południu kurs z Izą na Żoliborz po pewien pakunek.
Rano szybko, później już spokojne kręcenie, co by się przed maratonem nie skatować.




  • DST 56.29km
  • Czas 02:17
  • VAVG 24.65km/h
  • VMAX 48.56km/h
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kornik i afterek

Czwartek, 22 marca 2012 · dodano: 26.03.2012 | Komentarze 0

Najpierw do roboty, a później załatwianie spraw na mieście.
Wszędzie pędem, więc wieczorem byłem padnięty.




  • DST 42.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 22.70km/h
  • VMAX 42.40km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kornik

Środa, 21 marca 2012 · dodano: 21.03.2012 | Komentarze 0

Dopracowy codziennik.

Rano:
Czas - 0:38:52
Avg HR - 140
Max HR - 167
Kcal 436
HZ=0:14:48 - 38%
FZ=0:18:58 - 49%
PZ=0:04:58 - 13%




  • DST 38.96km
  • Czas 01:36
  • VAVG 24.35km/h
  • VMAX 52.37km/h
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kornik

Wtorek, 20 marca 2012 · dodano: 20.03.2012 | Komentarze 0

Wiosna już na dobre się zadomowiła, skusiłem się więc na dojazd rowerem do pracy.
Odszykowałem go wczoraj wieczorkiem - założyłem nowy łańcuch i kasetę. Chciałem jeszcze wyposażyć Authora w przednią przerzutkę, którą dostałem od Adama, ale nie wyrobiłem się czasowo. Nawet bez niej jechało się bardzo dobrze, ale momentami brakowało przełożenia, żeby dokręcić do większej prędkości :)

Powrót pewnie będzie ciężki, bo wieje jak cholera.

EDIT: No i był ciężki, bo wiało jak cholera ;)

(założony drugi łańcuch)




  • DST 32.51km
  • Czas 02:09
  • VAVG 15.12km/h
  • VMAX 45.79km/h
  • Sprzęt Rambo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekreacyjnie

Niedziela, 18 marca 2012 · dodano: 21.03.2012 | Komentarze 0

Z Izą i jej bratem rekreacyjnie po Warszawie. Pola Mokotowskie, starówka i lody w MC. Jednym słowem relax pełną gęba.






  • DST 82.19km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:47
  • VAVG 17.18km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Sprzęt Rambo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tradycja

Sobota, 17 marca 2012 · dodano: 26.03.2012 | Komentarze 1

Podobnie jak rok temu postanowiliśmy wybrać się z Izą nad Zalew Zegrzyński, tym razem jednak zupełnie inną trasą - czerwonym szlakiem "około warszawskim".
Niestety szlak okazał się nieprzejeazdny:


i musieliśmy ratowac się ucieczką na asfalt.
Na asfalcie czekały na nas (mnie? ;) inne atrakcje - skromnie ubrane i wydekoltowane ;) Korzystały z ładnej pogody ;)
Po pewnym czasie znowu odbiliśmy na czerwony szlak, by pokonać nim kilka kilometrów, bo akurat podłoże na to pozwalało:


Jednak biker, który nas dogonił z powodu chęci pożyczenia pompki, uświadomił nas, że dalej i tak już nie pojedziemy, bo znowu jest mokro. Zresztą mogliśmy się przekonać na własne oczy, że nie żartuje - przed nami pojawiło się wielke rozlewisko.
Znowu wsiedliśmy na asfalt i kontynuowaliśmy jazdę nim aż do samego Zegrza.
Tu posiadówka na trawce z piwkiem w ręku, pamiątkowa fotka:

i powrót do domu znaną i lubianą drogą wzdłuż kanału Żerańskiego.