Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi siwy-zgr z miasteczka Zgierz (Staffa). Mam przejechane 29627.04 kilometrów w tym 5364.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy siwy-zgr.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2009

Dystans całkowity:100.40 km (w terenie 39.70 km; 39.54%)
Czas w ruchu:05:47
Średnia prędkość:17.36 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:25.10 km i 1h 26m
Więcej statystyk
  • DST 50.00km
  • Teren 22.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 25.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

poligon łódzki

Poniedziałek, 9 lutego 2009 · dodano: 13.02.2009 | Komentarze 4




  • DST 32.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 16.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

dom-polibuda-dom

Czwartek, 5 lutego 2009 · dodano: 05.02.2009 | Komentarze 35

Musiałem załatwić ważną sprawę na uczelni.




  • DST 2.70km
  • Teren 2.70km
  • Czas 00:17
  • VAVG 9.53km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

spacerek z psiakiem

Wtorek, 3 lutego 2009 · dodano: 04.02.2009 | Komentarze 0




  • DST 15.70km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 10.47km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

ach ta zima :)

Poniedziałek, 2 lutego 2009 · dodano: 02.02.2009 | Komentarze 2

Rzut okiem za okno - słoneczko świeci, śnieg nie pada, cieszą się dzieci ;) i 0*C - dobra, jadę!
Zacząłem się szykować i jakieś 25 minut później siedziałem już na siodle mojego rumaka. To szykowanie takie długie bo jeszcze pies chciał wyjść ;)
Z wolna ruszyłem w kierunku lasu nieopodal mojego osiedla. Droga dojazdowa, w lecie czarna szutrówka, teraz też czarna, ale błotnista maź :/ Jechałem stosunkowo wolno żeby nie kolekcjonować błota na plecach. Jakoś się udało, ale przednie koło skutecznie wzięło się za brudzenie ramy, korby i co gorsza łańcucha.
No cóż, taka kolej rzeczy, że rowery się szybko brudzą zwłaszcza w zimie, ale, ale, nie przejmuję się tym wcale ;) i jadę dalej.
Przejechałem tory i wioskę znajdującą się za nimi i zaczęła się prawdziwa zabawa - LAS. Wielki i... biały las :)
Wygląda co najmniej tak fajnie jak w lecie. Słońce prześwitujące między drzewami odbijające się od białego puchu sprawia świetne wrażenie.
Droga ubita i zmarznięta, chwila nieuwagi i niestety pierwsza, ale zupełnie niegroźna gleba. Tylko moje "spodnie rowerowe" ucierpiały i znalazła się na nich kolejna dziura na nogawce. Chyba nogą o siodło zawadziłem i dlatego.
No cóż, taka głupota nie popsuje mi długo wyczekiwanej wycieczki :) Jadę dalej.
Kolejnych kilka km przebiegło bez większych niespodzianek. Tnąc las główną droga dość szybko dojechałem do Grotnik.
Miałem plan by asfaltem dojechać do kąpieliska nad rzeczką Liną, ale jak zobaczyłem asfalt i jego "brudność" to odpuściłem i zawróciłem do lasu. Skręciłem w pierwszą napotkaną drogę w prawo i...daleko nie zajechałem bo w wąwozie, który przecinał drogę zrobiła się mała rzeczka, ale na tyle duża, że wolałem nie próbować jej przejechać. Wizja wracania w mokrym buzie/ciuchach nie napawała mnie optymizmem więc skręciłem w lewo i pojechałem śladami jakiegoś quada.
Chwilkę jechałem praktycznie przez szczery las i drogę miałem tylko dzięki ubitemu przez quada śniegowi. Później zobaczyłem w dole mały mostek. Zjazd z górki, przeprawa piesza i podejście z drugiej strony. Tak, tak - podejście. Próbowałem podjechać, ale nie dało się - zbyt ślisko.
Gdy wdrapałem się na górę okazało się, że wyjechałem przy kąpielisku, do którego dojechać chciałem :)
Rzut okiem na siedzące w wodzie kaczki i heja przez las z powrotem do domu. Tym razem inną, ale dobrze znaną mi traską.
Tutaj śnieg nie był już tak ubity jak na "głównej przelotówce" przez las :) i jechało się trochę ciężej. Co jakiś czas słyszałem kruszony pod kołami lód. Parę razy przednie koło się uślizgnęło przyprawiając mnie o szybkie reakcje i przyspieszone bicie serca, ale obeszło się bez gleb ;)
W pewnym momencie moją drogę przecięły biegnące sarny - miły dla oka widok.
Całkiem szybkim tempem z dość wysoką kadencją wróciłem do wjazdu do lasu.
Później znana rutyna - wieś, droga za torami i hamowanie pod blokiem.
Ot taka wycieczka. Niby nic specjalnego i kilometrów mało, ale miałem dużą radochę. Bo jak do tej pory to po lesie w tą zimę nie jeździłem jeszcze.
Teraz tylko umyć i nasmarować łańcuch i można jechać znowu :)