Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi siwy-zgr z miasteczka Zgierz (Staffa). Mam przejechane 29627.04 kilometrów w tym 5364.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 5527 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy siwy-zgr.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 5.60km
  • Czas 00:16
  • VAVG 21.00km/h
  • VMAX 37.30km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do babyczki

Czwartek, 3 września 2009 · dodano: 04.09.2009 | Komentarze 0

jak w tytule




  • DST 11.20km
  • Czas 00:35
  • VAVG 19.20km/h
  • VMAX 34.20km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Załatwianie spraw na mieście.

Wtorek, 1 września 2009 · dodano: 04.09.2009 | Komentarze 0




  • DST 19.20km
  • Czas 00:57
  • VAVG 20.21km/h
  • VMAX 38.30km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazdka po wczorajszym.

Poniedziałek, 31 sierpnia 2009 · dodano: 31.08.2009 | Komentarze 0

Tak jak w tytule - kręcenie po mieście, do znajomej i do domku.




  • DST 147.30km
  • Czas 05:20
  • VAVG 27.62km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosą suchą Siwy sunął :)

Niedziela, 30 sierpnia 2009 · dodano: 30.08.2009 | Komentarze 6

Opis później jak się ogarnę :)

Statystyki:

Droga do Turku - Dyst.=73,5km Czas=2:45h Vśr.=26,73 km/h Vmax=41.8 km/h

Droga do Zgierza - Dyst.=73,8 Czas=2:35h Vśr.28,57 km/h Vmax=43,7 km/h


Kategoria <150km


  • DST 27.20km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:42
  • VAVG 16.00km/h
  • VMAX 41.60km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mały powrót po dużej przerwie :)

Piątek, 28 sierpnia 2009 · dodano: 28.08.2009 | Komentarze 4

Lajtowa wycieczka ze znajomą do Arturówka na piwko. Kilka dni przerwy od jeżdżenia dobrze mi zrobiło (chyba) bo miałem straszną chęć do pedałowania i jakoś więcej przyjemności z tego czerpałem. Dobrze było się przewietrzyć pod wieczór. Humor mi się nieco poprawił i uśmiech na twarzy pojawił. Rower potrafi zdziałać cuda :)

PS. Żeby nie było jałowo wrzucem pioseneczkę, której słuchałem w kawałku samotnej drogi, którą musiałem pokonać do domu.





było jeszcze kilka innych, ale te najfajniejsze. Ogólnie bardzo polecam pana Parova Stelara - super muza!

PS2. Maxa wyciągnąłem na fajnej prostej niedaleko mojego domu bez żadnego tunelu aerodynamicznego ;)




  • DST 22.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:09
  • VAVG 19.13km/h
  • VMAX 36.90km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na plaży Siwy się smaży i o fullu marzy... ;)

Niedziela, 23 sierpnia 2009 · dodano: 23.08.2009 | Komentarze 8

Z braku lepszych zajęć wybrałem się rowerkiem do Arturówka poleżeć na plaży. Spakowałem sobie zimne piwko, zakąskę, deser, 2xbikeBoard i 1x200 krzyżówek panoramicznych :)
Tak wyposażony wyruszyłem w nie-długą drogę do Arturówka, którą urozmaiciłem sobie jadąc jakimiś nowymi, nieznanymi drogami.
Z powrotem już bardziej standardowo + atrakcja - nastraszenie lasek, które szły po ścieżce rowerowej ;)




  • DST 44.30km
  • Czas 02:01
  • VAVG 21.97km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Łodzi po ciuszki rowerowe ;)

Piątek, 21 sierpnia 2009 · dodano: 22.08.2009 | Komentarze 6

Wybrałem się z Emilem do Łodzi w celu zakupienia przez niego ciuszków rowerowych. Przy okazji sam kupiłem sobie extra koszulkę po okazyjnej cenie :D Chorowałem na nią od jakiegoś czasu i przy okazji postanowiłem kupić. Tym samym moja mała "flota" ciuchów rowerowych nieco się powiększyła.
Muszę jeszcze kupić rękawki i nogawki na chłodne, wieczorne powroty i może chociaż jedne spodenki z pampersem :)




  • DST 28.30km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:23
  • VAVG 20.46km/h
  • VMAX 49.50km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Objazd szosówki Emila :) + wizyta na ławeczce w Arturówku

Czwartek, 20 sierpnia 2009 · dodano: 21.08.2009 | Komentarze 6

Emil podjechał pod blok na swojej nowej szosówce Meridzie race line 904 (czy jakoś tak). Przejechałem się na tym cudzie i zaraz po fullu na 100% kupię sobie szosę :)
Pojechaliśmy na radogoszcz - on do dziewczyny, a ja do Arturówka.




  • DST 8.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 16.00km/h
  • VMAX 33.40km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazd do Pixona (przed maratonem) + mala rozgrzewka w Piekoszowie

Niedziela, 16 sierpnia 2009 · dodano: 21.08.2009 | Komentarze 3




  • DST 52.80km
  • Teren 45.00km
  • Czas 03:05
  • VAVG 17.12km/h
  • VMAX 51.90km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piekoszów maraton czyli nieszczęścia nie chodzą parami...

Niedziela, 16 sierpnia 2009 · dodano: 17.08.2009 | Komentarze 14

...ale całymi batalionami!!!

Zaczęło się dobrze. Szybki odcinek po asfalcie, jazda w zwartej grupie, trochę nerwówki. Pierwszy podjazd w lesie i... co jest do cholery?!? Nogi odmawiają posłuszeństwa. W ogóle nie chciały mnie ciągnąć pod górę. Wyprzedzają mnie pierwsze osoby.
Jakoś jadę dalej, ale następne podjazdy przyprawiają mnie prawie o zawał serca. Wyszło spanie 2 godzin w nocy... Po prostu nie mogłem zasnąć. W mordę jeża.
Jadę dalej, przed 20 km zaliczam totalny zjazd formy. A po kilkaset metrów dalej pierwsza tego dnia guma... Siadam sobie pod drzewkiem w cieniu i zaczynam powoli zmieniać dętkę. Nigdzie mi się już nie spieszyło, miałem wszystko w d...e. Żeby było śmieszniej okazało się, że zapas mam dziurawy :D ale w zapasie łatwiej mi było znaleźć dziurę więc ją zalepiłem.
Patrzyłem ze stoickim spokojem jak mijają mnie kolejne osoby. Zamieniłem kilka słów z niektórymi. Minęła mnie też Kinga, którą dopingowałem bo "moje drzewko" było na szczycie krótkiego podjazdu asfaltowego. Kinga powiedziała, dość szczerze muszę zauważyć, że jej przykro, że złapałem gumę i pojechała dalej.
W końcu zmontowałem koło do kupy, napompowałem i ruszyłem dalej.
Pomimo dość długiego odpoczynku (około 20 minut) wcale nie było lepiej.
Jechałem na zmianę z prowadzeniem roweru. Co gorsza prowadziło się gorzej niż jechało więc później co jakiś czas zatrzymywałem się żeby odsapnąć.
Żar lał się z nieba, kolejne kilometry strasznie mi się dłużył i cholernie żałowałem, że zdecydowałem się na dłuższy 63 kilometrowy dystans. Co gorsza w tej edycji maratonów nie można zmienić dystansu w trakcie bo ludzie organizatorów wskazujący gdzie należy jechać na trasie widząc numer czarny kierują na trasę dłuższą, a numer czerwony na trasę krótszą...
No nic, jadę dalej. Nawet ulubione piosenki w słuchawkach mi nie pomagały. Na zmianę oddawałem kilka pozycji, to kogoś doganiałem.
Raz przez moment źle pojechałem i musiałem się kilkadziesiąt metrów wrócić...ale to był pikuś. Najgorsze okazało się na mecie...
Na drugim bufecie wziąłem od bardzo miłych i ładnych dziewczyn butelkę wody i wylałem ją sobie na głowę. Zabieg ten nieco pomógł bo czułem jak czerep w kasku mi się gotuje...
Za bufetem natomiast zauważyłem, że na zakrętach tył mi "pływa"... Kur...a jego mać! Druga guma! Masakra jakaś!
Jechałem tak jeszcze kawałek póki powietrze było w kole. Zatrzymałem się znowu koło jakiegoś krzaka w cieniu i zacząłem pompować. Trochę podpompowałem i pojechałem dalej. Jednak w niedługim czasie powietrza znowu ubyło.
Byłem już totalnie zrezygnowany i nie chciało mi się kleić tej dętki.
Zsiadłem z roweru i zacząłem go prowadzić. Nawet nie było gdzie zmieniać bo szedłem szutrem w polu i słońce docierało wszędzie paląc wszystko swoimi promieniami. W końcu znalazł się jakiś mały krzaczek. Stop, rower do góry nogami, wybebeszenie koła i...kurde, jak tu znaleźć coś w tej urypanej od błota oponie?!? No nic, w dupie, zmieniam tak. Jak się znowu przedziurawi to będę szedł. Obie moje dętki były dziurawe... Na szczęście zanim zabrałem się do klejenia nadjechał biker nr 290 i spytał czy chcę dętkę. Odpowiedziałem twierdząco co poskutkowało wyrzuceniem przez bikera dętki - dzięki stary! Uratowałeś mi dupę!
Poskładałem wszystko na swoje miejsce i pojechałem dalej. Odrobiłem kilka straconych pozycji i jechałem sobie powolutku w kierunku mety.
Po drodze w trawiastej drodze obok torów minąłem Pixona, który też miał pecha i złapał gumę. Dodatkowo dopadły go skurcze. Przykra sprawa.
Za torami wypad na asfalcik, na którym to mnie łapią potworne skurcze. Myślałem, że spadnę z roweru. Na szczęście udało mi się zatrzymać i porozciągać mięśnie.
Potem jeszcze kawałek szuterkami, jakimiś leśnymi ścieżkami i wjazd na metę...
Po kilku minutach wielkie zdziwienie bo po mnie wjechała Kinga, której nie minąłem na trasie. O co chodzi?!? Okazało się, że byłem najprawdopodobniej jedną z kilku osób, które przez pomyłkę źle pojechały na trasie omijając w ten sposób jeden punkt kontrolny i skracając trasę o około 10km... Przykro mi się zrobiło i głupio zarazem. Chociaż z drugiej strony się cieszę bo mam wrażenie, że nie przejechałbym tych dodatkowych 10 km.
W każdym razie napisałem maila do organizatorów o zdyskwalifikowanie mnie z wyników.

Trasa była świetna. Mnóstwo pięknych widoków, ścieżek, singielków. Niestety nie byłem w stanie docenić wszystkich jej walorów ze względu na beznadziejne samopoczucie i częste awarie sprzętu.
Mam nadzieję, że kolejny maraton w moim wykonaniu będzie lepszy.

PS.Mój zajebisty, oszukańczy czas to 3 godziny 51 minut na dystansie 52,8 km... Bez komentarza.

Widać mnie w środku zdjęcia - pomarańczowa koszulka, biało-niebieski kask.





Kategoria Zawody