Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi siwy-zgr z miasteczka Zgierz (Staffa). Mam przejechane 29627.04 kilometrów w tym 5364.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy siwy-zgr.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody

Dystans całkowity:927.69 km (w terenie 617.53 km; 66.57%)
Czas w ruchu:33:41
Średnia prędkość:23.67 km/h
Maksymalna prędkość:57.06 km/h
Maks. tętno maksymalne:205 (100 %)
Maks. tętno średnie:177 (88 %)
Suma kalorii:2918 kcal
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:38.65 km i 1h 31m
Więcej statystyk
  • DST 33.71km
  • Teren 25.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 26.97km/h
  • VMAX 52.22km/h
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poland Bike - Góra Kalwaria

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 0

O tym wyścigu powiem tylko tyle, że był.



Izie poszło nieco lepiej i do jej relacji zapraszam po więcej wrażeń.




  • DST 29.00km
  • Teren 18.00km
  • Czas 00:59
  • VAVG 29.49km/h
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poland Bike - Sochaczew

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 0

Poszło kiepskawo, bo byłem raptem 6-ty. Zanim dojechaliśmy na miejsce, już mi się nie chciało ścigać. Pchanie auta i przeładowywanie rowerów do drugiego samochodu dały mi w kość.

Więcej u Izy.




  • DST 75.46km
  • Teren 35.00km
  • Czas 03:20
  • VAVG 22.64km/h
  • VMAX 46.32km/h
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyścig szlakiem parków łódzkich

Sobota, 16 czerwca 2012 · dodano: 20.06.2012 | Komentarze 0

Ponieważ już raz brałem udział w tej imprezie i wiedziałem, że zabawa jest świetna, postanowiłem namówić pozostałych członków grupy rowerowej, kórą mamy w pracy, do wzięcia w niej udziału. W duecie z kolega Tomkiem stawiliśmy się na starcie wyścigu w bardzo malowniczym parku okalającym stadion „Łodzianka”.
Konkurencja nie była duża, ale wydawała się być silna. Ustaliliśmy z Tomkiem, że startujemy ostro, aby nikt nie wiózł się nam na kole i najwyżej w dalszej części wyścigu uspokoimy tempo. Plan zrealizowaliśmy w 100% i już od pierwszych metrów objęliśmy prowadzenie nad grupą. Po pierwszym okrążeniu przeciwnicy próbowali nas jeszcze gonić, ale z każdym kolejnym ich szanse na dojście nas malały. Linię mety przejechaliśmy spokojnie, we dwóch, zostawiając resztę grupy kilkadziesiąt sekund za nami.



Po południu jeszcze kurs do Marysi i Adama odwieźć klucz do supportu i napić się nawarzonego piwka :)




  • DST 28.58km
  • Teren 19.00km
  • Czas 00:59
  • VAVG 29.06km/h
  • VMAX 48.42km/h
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poland Bike - Wyszków

Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 20.06.2012 | Komentarze 0

Na razie dodam sam fotki, bo opis został na lapku w domu, a drugiego pisać mi się nie chce :)

Ok, dodaję opis :)

Do dzisiejszego maratonu Poland Bike w Wyszkowie podchodziłem poważnie i z wielkimi nadziejami na polepszenie wyniku z poprzedniego występu.
Nastawienie takie miałem przez kilka godzin od momentu ogłoszenia wyników w Długosiodle, do momentu kiedy Bogdan zapowiedział przesunięcie Wyszkowa z 3-ciego na 10-ty czerwca.
Już wtedy wiedziałem, że ściganie się na maratonie, po całym tygodniu spędzonym w górach, nie przyniesie spodziewanych rezultatów...
Codzienne trzaskanie po ponad 1000 metrów w pionie nie mogło nie odbić się na wydajności organizmu.
Niestety miałem rację, co potwierdziły wyniki i podobne do moich odczucia Izy, która również twierdziła, że miała wrażenie, że chciałaby pojechać mocniej, ale brakowało jej sił.
Sytuacji nie polepszał fakt, że trasa dzisiejszego maratonu była beznadziejna, poprowadzona w wielu miejscach asfaltami, łąkami lub czasem nawet skrajem pól uprawnych, po czyichś zagonach ziemniaków ;) Jednym słowem - porażka. Z edycji na edycję jest coraz gorzej. Jeśli tak dalej pójdzie, to w przyszłym roku pomyślimy nad zmianą serii, w której będziemy się ścigać.
Generalnie jechało mi się w miarę dobrze, ale odcięcie przyszło wcześniej niż zwykle, a i pary na tych kilku podjazdach, które były, czasami brakowało.
Miłym akcentem była współpraca z pewnym zawodnikiem, którego napotkałem na trasie. Na asfalcie trochę on pociągnął, w terenie ja jemu dałem zmianę. Przyłączył się też do nas kolega z kategorii MJ, reszta chłopaków tylko leciała na sępa, bez woli do wspólnego pracowania na lepszy wynik.

Koniec końców byłem 4-ty w M2 i 18 w Open z czasem 58 min 30 sek.

Start uważam za udany, ale niedosyt z najgorszego miejsca poza pudłem pozostaje...


Start drugiego!!! sektora ;) © siwy84



Do mety tuż tuż! © siwy84



Na zjeździe tuż przed metą. © siwy84



Iza walczy na ostatnim kilometrze. © siwy84




Iza cieszy się na podium. Tym razem tylko 3-cie miejsce. © siwy84




  • DST 7.33km
  • Teren 4.50km
  • Czas 00:30
  • VAVG 14.66km/h
  • VMAX 35.12km/h
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozgrzewka

Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 23.05.2012 | Komentarze 0

Rozgrzewka przed maratonem.

Dane pulsometru z maratonu:
Czas: 1:30:02
Avg HR - 184
Max HR - 195
Kcal 1457
HZ=0:00:00 - 0%
FZ=0:00:00 - 0%
PZ=1:30:02 - 100%




  • DST 38.64km
  • Teren 34.00km
  • Czas 01:31
  • VAVG 25.48km/h
  • VMAX 47.56km/h
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poland Bike - Długosiodło

Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 25.05.2012 | Komentarze 5

Asfaltowy początek. © siwy84


Najgorsze miejsce...

I najlepsze zarazem! :)
Jeszcze nigdy nie byłem tak blisko podium i to na pewno należy zaliczyć na plus. Z drugiej strony strata 15 sekund do 3-ciej pozycji potrafi wnerwić... No cóż, po prostu był ktoś odrobinę lepszy ode mnie i tyle.

Ustawiłem się na początku mojego sektora i to była bardzo dobra decyzja. Z miejsca wyprułem zdecydowanie i załapałem się do grupy 8 osób brylujących na czele. Objechaliśmy z Izą, w ramach rozgrzewki, początek trasy, więc wiedziałem, że nie ma się co spinać - będzie gładko i szeroko. Tempo było dobre, ale w pewnym momencie postanowiłem urwać grupkę, z którą się wiozłem. Nie pamiętam już dlaczego, ale coś mi nie pasowało :) Wyskoczyłem i pocisnąłem mocniej w pedały. Ktoś mi niestety wskoczył na koło. Jechałem tak jakiś czas ciągnąć szkodniki za sobą, ale popełniłem błąd na jednej z piaskownic i w efekcie straciłem z 6-8 pozycji. No nic, pomyślałem, trzeba to odrobić. Tak więc zacząłem sukcesywnie doganiać i wyprzedzać ludków, którzy mnie wcześniej minęli.
Po jakimś czasie załapałem się w nieźle jadący pociąg. Stwierdziłem, że odpocznę sobie nieco, korzystając z osłony dawanej przez przeciwników. Mój odpoczynek jednak nie trwał długo, bo na drodze pojawił się rozjazd MAX i MINI. Jakie było moje zdziwienie kiedy okazało się, że z całej grupki na MINI jadę tylko ja... Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem jednego zawodnika w czerwono-czarnym stroju. Był wtedy jakieś 40 metrów za mną. Obrałem go sobie za punkt odniesienia i jechałem swoje, co jakiś czas zerkając jaka odległość nas dzieli. Tak więc od 16km jechałem sam. Taki stan rzeczy utrzymał się do ok. 28km gdzie usłszałem za sobą jakichś rowerzystów. Raz mnie dochodzili, raz im uciekałem na podjeździe. Dopiero na 35 km wyprzedziło mnie dwóch chłopaków, ale to chyba nie byli Ci sami, którzy dogonili mnie wcześniej.
Niestety nie miałem już siły żeby ich dogonić. Pogodziłem się z losem mając tylko nadzieję, że są z innej kategorii wiekowej niż ja. Bezpośrednio przed metą walczyłem jeszcze z jednym, starszym panem o pozycję, ale był ciutkę lepszy.
Końcwoy sprint i koniec!
Słyszałem gdzieś w tle głos Izy mamy gratulującej mi przejazdu, ale stwierdziłem, że najpierw pojadę rozkręcić się chwilę po asfaltowym odcinku znajdującym się nieopodal.

Na zjeździe. © siwy84


Generalnie start w tej edycji Poland Bike uważam za udany. Trasa nie była zbyt ciekawa, raczej szeroka i szybka z elementami utrudniającymi w postaci łach piachu. Górek, wbrew zapowiedziom na starcie, było mało.
Od momentu rozjazdu zastanawiało mnie czy jadę na tyle dobrze żeby zająć jakieś miejsce na podium. Czułem, że dziś może mi się to udać. Byłem tego wręcz pewien, bo przez większość czasu wyprzedziło mnie naprawdę niewiele osób, a pod koniec widziałem osoby, z sektora wyżej... Niestety, zabrakło naprawdę niewiele. Na pewno trochę kondycji żeby lepiej cisnąć i odrobiny szczęścia przy obieraniu trasy przejazdów przez piaskownice.
No nic, może następnym razem będzie lepiej.


Miejsce w open 16 na około 197. Miejsce w kategorii 4 na 27 :)

A Iza jak zwykle była druga... To już się nudne robi :D

No i znowu druga ..... © Izka


Długo w siodle w Długosiodle © Izka


Według smsa informacyjnego przejechałem 37km w 1 godzinę, 30 minut i 25 sekund.
Co daje średnią prędkość około 24,6 km/h. Nieźle, ale mogłoby być lepiej.




  • DST 59.25km
  • Czas 01:46
  • VAVG 33.54km/h
  • VMAX 52.07km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Powiat - Aleksandrów Łódzki

Sobota, 12 maja 2012 · dodano: 12.05.2012 | Komentarze 15

To był drugi i jak dla mnie ostatni etap tego cyklu wyścigów. Niestety kolejne dwa, które są z tydzień, wypadają w terminie maratonu w Długosiodle, na którym mi nieco bardziej zależy.
Pogoda była fatalna i gdyby nie determinacja kolegi z pracy, to w ogóle bym się na ten wyścig nie wybrał.
Kumpel pożyczył mi szosówkę swojej żony - ciut małą, ale po założeniu długaśnego mostka i cofnięciu siodła, nie jechało się źle. Prawdę powiedziawszy jechało się nawet bardzo dobrze, biorąc pod uwagę, że jechałem na tym rowerze pierwszy raz.
Na początku tempo spokojne. Wzrosło dopiero kiedy wyszliśmy na pierwszą dłuższą prostą.
Wydaje mi się, że już wtedy urwał się od nas najmocniejszy zawodnik, który poprzednio wygrał etap w Strykowie.
Generalnie do 43 kilometra nie działo się nic specjalnego. Wszyscy dawali zmiany. Czasami w pojedynczym, a czasami w podwójnym wachlarzyku. Raz po raz ktoś próbował sił innych zawodników, ale kasowano ucieczkę. Ot, jak mi się wydaje, zwykłe szosowe "przepychanki".
Raz bym odwalił numer, jak przez przypadek zjechałem na pobocze, którego de facto nie było ;) Już miałem śmierć w oczach, ale na szczęście udało mi się wrócić na asfalt :) Zresztą kolega za mną również sądził, że się wyłożę i był pełen podziwu, że tego nie uczyniłem ;)
Wszystko szło zgodnie z planem, aż do 43 kilometra, gdzie to niestety spóźniłem się nieco z reakcją i nie zdążyłem dogonić grupy zaraz po jej wyjściu z zakrętu.
Urwałem się w sumie sam na własne życzenie. Nie dałem już rady dojść reszty zawodników. Prawdę powiedziawszy nie miałem sił żeby próbować.
Tak więc do mety jechałem sobie sam. Smutno mi tylko było w momencie, kiedy minął mnie wóz z sędziami i karetka ;)
No cóż, trzeba znać swoje miejsce w szeregu, a ja niestety jestem cieniasem.
Podobno do czołowej grupy straciłem ok. 3 minut. Nie wiem. Wydawało mi się to być wiecznością.
W ten sposób wyścig skończyłem na 9 miejscu, z około 14 startujących.
I źle, i dobrze. Nie ukrywam, że sądziłem iż pójdzie mi lepiej.
Generalnie rzecz biorąc było to fajne doświadczenie i cholernie intensywny trening.

Czas: 1:41:26
Avg HR - 165
Max HR - 194
Kcal 1449
HZ=0:01:02 - 1%
FZ=0:16:18 - 16%
PZ=1:23:50 - 83%

Zdjęcia dodam później jeśli takowe znajdę.


Kategoria <75km, Zawody


  • DST 74.48km
  • Teren 1.00km
  • Czas 03:13
  • VAVG 23.15km/h
  • VMAX 57.06km/h
  • HRmax 203 (100%)
  • HRavg 166 ( 82%)
  • Kalorie 692kcal
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Powiat - etap w Strykowie

Wtorek, 1 maja 2012 · dodano: 09.05.2012 | Komentarze 0

W ramach reprezentowania (dumnego :) ) firmy Corning w teamowym stroju, wybraliśmy się z Izą na pierwszy z serii wyścigów po ziemii zgierskiej, który miał miejsce w Strykowie.
Dojechaliśmy sobie w miarę spokojnie na miejsce, zapisaliśmy się i spotkaliśmy mojego kolegę z pracy, Wojtka.
Wokół samochodu "rozbiliśmy obóz" i zaczęliśmy powolne przygotowania do wyścigu, przeplatane rozmowami i testowaniem rowerów.
3...2...1...START!
Od razu chciałem zabrać się z szybszą grupą, bo wiedziałem, że później ciężko będzie ich dojść.

Udało mi się i tak starałem się wieźć z chłopakami od czasu do czasu wychodząc na zmianę to z Wojtkiem, to solo.

Było trochę szarpania, ale koniec końców trzymaliśmy się z Wojtkiem szybszej ekipy, która po kilku okrążeniach dość znacznie odjechała reszcie zawodników.
W pewnym momencie jeden z "naszych" się urwał i nikt go nie podgonił. W związku z czym zrobił sobie z wyścigu jazdę indywidualną na czas :) My natomiast dalej jechaliśmy swoje.
Na ostatniej prostej walczyłem o 3-cie miejsce, ale niestety szanse z szosówkami miałem małe. Tak czy inaczej z wyścigu jestem zadowolony, bo przegrałem z małą stratą do ostatniego miejsca.
Po kategorii masters od lat 40 i kategorii kobiet szybka dekoracja i do Modrzewiaka, oblewać sukces Izki:


Po drodze zahaczyliśmy o Palestynę:


I filmik:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=XA5O26VzbHs

Dane z pulsiaka:
Czas: 0:47:46
Avg HR - 166
Max HR - 203
Kcal 692
HZ=0:04:46 - 10%
FZ=0:02:26 - 5%
PZ=0:37:32 - 79%




  • DST 41.34km
  • Teren 30.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 23.18km/h
  • VMAX 54.03km/h
  • Sprzęt Rambo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poland Bike - NDM czyli Nie Dojedziesz Mety

Sobota, 21 kwietnia 2012 · dodano: 09.05.2012 | Komentarze 1

To nie był udany start...

Znajdź Siwego. © siwy84

To był bardzo nieudany start...
Rura © siwy84


Jeszcze przed startem przestał mi działać licznik. OK, majstrowałem przy nim, miał prawo. Na szybko zacząłem poprawiać i udało się. Działa.
Drugi posłuszeństwa odmówił pulsometr. Zawiesił się na jednym wskazaniu i nie chciał się zresetować. Nawet po wyłączeniu. No cóż, trudno się mówi.
Kolejną masakrą było zgubienie przeze mnie bidonu, tuż po starcie. W efekcie jechałem ok. 12-14 km bez picia. Do pierwszego bufetu. Na nim złapałem butelkę z wodą i wiozłem ją później w ręku, zębach, jak się dało, żeby tylko mieć picie przez dłuższą chwilę. Wszak kolejny drin za kolejne naście kaemów. FUCK!!!
Jednak apogeum porażek tego dnia przyszło do mnie później, bo na 27 kilometrze. Ja i inny zawodnik zgubiliśmy trasę. Podobno strzałki były... Nie wiem, nie widziałem, kolega też nie widział. Podobnie jak ok. 30 innych osób w tym Iza.
Nadrobiłem sobie prawie 8 km. Straciłem ok. 20 kilku minut. Ogólnie bajka.
Na całe szczęście nie straciłem wywalczonego w Legionowie sektora i dzięki startowi jakimś cudem znalazłem się na 3-cim miejscu w klasyfikacji generalnej. Pewnie nie zabawię tam zbyt długo, ale miło, że w ogóle się udało.

Dane z pulsiaka: uj strzelił :)




  • DST 24.50km
  • Teren 23.00km
  • Czas 01:08
  • VAVG 21.62km/h
  • VMAX 45.79km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 200 ( 99%)
  • HRavg 177 ( 88%)
  • Kalorie 1094kcal
  • Sprzęt Author vel Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poland Bike - Legionowo

Sobota, 24 marca 2012 · dodano: 25.03.2012 | Komentarze 12

Tegoroczny cykl Poland Bike rozpoczął się od maratonu w Legionowie.
Na starcie pojawiło się wielu kolarzy ze wszystkich grup wiekowych. Jedni przyjechali nastawieni na poważne ściganie, inni na zmierzenie się ze swoimi słabościami, a jeszcze inni, by po prostu spędzić trochę czasu na świeżym powietrzu w pięknych okolicznościach przyrody, a tych nie brakowało.
Przed startem drobne problemy techniczne z moim rowerem uniemożliwiły mi poprawną rozgrzewkę. Gdy zająłem miejsce w swoim, ostatnim niestety, sektorze porozciągałem się tylko nieco. Liczyłem na to, że choć to mi nieco pomoże w zmaganiach z rywalami i trasą.
Start się chwilę opóźnił. Czas w oczekiwaniu na strzał startera wypełniały rozmowy o sprzęcie z innymi bikerami.
W końcu nadeszła ta chwila...3...2...1 i START!
Ruszyliśmy dużą grupą. Najpierw było trochę ciasno, ale z każdym metrem co lepsi wyrywali do przodu, z tyłu zostawiając maruderów.
Udało mi się wyrwać z jakąś grupką, ale szybko ją zgubiłem, bo jechała ciut za wolno. Wiedziałem, że trasa niedługo skręci w las i chciałem przed tym wywalczyć sobie jak najlepszą pozycję.
Złapałem koło jakiegoś wycinaka i przed dłuższą chwilę razem pruliśmy do przodu, by zyskać przewagę.
Po zakręcie w prawo dojrzałem miejsce, gdzie inni już wjeżdżali na leśną drogę. Przyspieszyłem nieco i minąłem jeszcze kilku kolarzy. Skręt w lewo i las. Tak już pozostało praktycznie do końca wyścigu. Plus dla organizatora za genialne poprowadzenie trasy. Praktycznie nie było asfaltów, chyba, że były przecinane w poprzek. Co najwyżej krótkie odcinki szuterków.
W lesie złapałem swoje tempo i wyprzedzałem jadących wolniej ode mnie. Moim celem był krótszy dystans, więc wiedziałem, że praktycznie nie mogę sobie pozwolić na przestoje. Sił na ostrą jazdę musiało starczyć aż do mety.
Na początku jechaliśmy szerszymi duktami, więc z wyprzedzaniem nie było problemu. Jednak po jakimś czasie trasa odbiła na leśne singletracki i tu zaczęły się przysłowiowe schody. Musiałem, nie tylko ja, wyprzedać jadąc nieco poza trasą, czasami na zakrętach. Niestety wyścig po starcie z ostatniego sektora, to ciągła walka o jedno "oczko wyżej". Czasami bardzo ciężka walka.
W miarę upływu kilometrów nieco słabłem. Odpoczywałem wtedy jadąc na czyimś kole po kolejnym, malowniczym singlu. W głowie utkwiła mi ścieżka wiodąca przez brzozowy zagajnik. Coś pięknego. Dał mi się też we znaki brak mocowania na koszyk z bidonem w mojej wyścigowej maszynie ;) Zapas wody wiozłem na plecach, w butelce włożonej do "nerki". O ile wyjmowanie nie sprawiało większych problemów, o tyle chowanie jej do wąskiej kieszonki, wymagało już nieco więcej gimnastykowania się. Dlatego operacja "tankowania" mogła być przeprowadzana tylko na łatwiejszych odcinkach wyścigu. Na zmęczenie zadziwiająco skuteczne okazywały się żele energetyczne, które dostałem od Izy. Jeden wchłonąłem na 11 km, a drugi w okolicach 16 km. Naprawdę dały mi kopa energii i siłę do dalszej walki, kiedy miałem już dość podjazdów i nie chciałem zobaczyć kolejnego na swojej drodze.
Po drodze minąłem też jedną z celebrytek biorących udział w tym wyścigu, którą była Joanna Jabłczyńska. Wymieniliśmy pozdrowienia po czym pomknąłem przed siebie. Nieco za wolno jechała ;)
Później dogoniłem Izę, która użerała się podobnie jak ja wcześniej, z maruderami, blokującymi na byle podjazdkach ;) Ucięliśmy sobie krótką pogawędkę, niestety bez przytulania i buziaków ;) Po czym musiałem zostawić moją piękniejszą połówkę na pastwę trasy i przeciwników, by walczyć o kolejne miejsca w klasyfikacji.
Rower, dzięki pomocy serwisanta z Decathlon'u, spisywał się na medal, dzięki czemu mogłem skupić się na połykaniu kilometrów i rywali.
Czas upływał, do metry coraz bliżej, sił ubywało. Rzut oka na licznik, do mety jeszcze 3 km...2...1...Ostatni, ostry podjazd. Wziąłem go z rozpędu. Doping gipiców zgromadzonych na górze dodał mi sił w nogach. Kolejni dwaj przeciwnicy za mną. Krótki slalom między drzewami i już słyszę Bogdana wyczytującego nazwiska kolejnych finiszerów. Przed skrętem na ostatni asfalt krótka potyczka 1 na 1, którą też wygrałem wyprzedzając rywala na zakręcie i ogień po prostej. Rzut oka za siebie, on daleko, nie podjął walki. Ostatni lewy przed metą, blokada widelca i sprint na stojaka do mety. KONIEC!

Za meta gratulacje od jednego z bikerów. Nie powiem, zdziwiłem się nieco, ale miło mi się zrobiło strasznie. Na trasie przeciwnicy, ale za metą wszyscy jesteśmy jedną rodziną.

Warto było dla tych emocji wstać w sobotę nieco wcześniej i wybrać się na wyścig...

Parę minut po mnie metę przejechała Izaura ;) Zrobiliśmy razem krótki rozjazd i pojechaliśmy się przebrać.
Następnie przyszła pora na przepyszny posiłek regeneracyjny, a później błogi odpoczynek i sprawdzanie wyników.
Ja pilnowałem rowerów, a Iza obczajała tablicę. Wróciła z dobrymi wieściami - ona 3-cia, a ja 6-ty (na 20 w kat.).
Super, pomyślałem. Jak na praktycznie nieprzetrenowaną zimę, jest zajebiście.

W oczekiwaniu na dekorację wrzucamy numery do tomboli, w nadziei, że coś nam się trafi.
Bogdan wyczytuje kolejne kategorie i Izka idzie cię poprężyć na pudle. Ja czekam i myślę jakby to było super kiedyś tam stanąć.
Na szęście mam fart w losowaniu i dostaję fajowe okularki przeciwsłoneczne.
- No, to start mi się zwrócił. - mówię śmiejąc się do Izy.

Po losowaniu szybko zawijamy się na pociąg powrotny, bo sił na powrót rowerami brakło. To jednak początek sezonu i forma jeszcze nie ta.

Tuż przed wjazdem w las. © siwy84


Gdzieś na trasie. © siwy84


"W pociągu" z kolegami z drużyny. Tak, tak, też jestem BSA, ale taki zakamuflowany ;) © siwy84


Czarny UJ czyli podniecenie trasą sięgnęło zenitu ;) © siwy84



Iza, mniej podniecona niż ja w tym miejscu ;) © siwy84



Jest moc :) © siwy84


Też kiedyś będę trzymał puchar zamiast nagrody z tomboli ;) © siwy84


Czas - 1:08:28
Avg HR - 177
Max HR - 200
Kcal 1094
HZ=0:00:36 - 1%
FZ=0:00:46 - 1%
PZ=1:05:55 - 96%