Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi siwy-zgr z miasteczka Zgierz (Staffa). Mam przejechane 29627.04 kilometrów w tym 5364.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 5527 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy siwy-zgr.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 7.60km
  • Teren 2.00km
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

na spacer z psem i do apteki

Czwartek, 25 czerwca 2009 · dodano: 25.06.2009 | Komentarze 0

tak jak w temacie, nic specjalnego.




  • DST 49.80km
  • Teren 12.00km
  • Czas 02:25
  • VAVG 20.61km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Too fast, too furious ;)

Wtorek, 23 czerwca 2009 · dodano: 23.06.2009 | Komentarze 0

Najpierw musiałem skoczyć na polibudę złożyć podanko i odebrać index.
W drodze powrotnej stwierdziłem, że skoro już jestem na rowerze to fajnie byłoby gdzieś pojeździć obrałem więc kierunek na Las Łagiewnicki. Najpierw podjechałem do sklepiku przy wycieczkowej uzupełnić zapas wody w bidonie, a następnie podjechałem sobie na "śmieciową" górkę żeby się troszkę rozgrzać - poskutkowało :) Napierałem dość szybko i na szczycie przez moment musiałem odpocząć. Zjechałem z drugiej strony i skierowałem się na zajebisty niebieski szlak :) Tam dałem upust nagromadzonej we mnie energii i cisnąłem po singielku ile sił w nogach. Raz musiałem zwolnić żeby przepuścić jakichś ludzi z psiakiem.
Odbiłem w lewo zgodnie z biegiem szlaku, kawałek pod górkę, a później lekko w dół. Znowu zacząłem jechać szybciej. Było lekko wilgotno po ostatnim deszczu...W pewnym momencie, na wyjściu z jednego z zakrętów rower nie posłuchał się mnie, kiedy kazałem mu skręcić w prawo. Zamiast tego zrobił małego "drifta" bokiem i pojechał w lewo :) co poskutkowało malowniczą glebą na kolano. Nie zdążyłem się wypiąć, ale zdążyłem podeprzeć się dłonią. Inaczej byłbym cały w błotku :)
Pośmiałem się chwilę z zaistniałej sytuacji, oczyściłem się jak tylko mogłem i pojechałem dalej już nieco bardziej uważając na błotniste odcinki.
Jeszcze kawałek jechałem niebieskim szlakiem, później odbiłem gdzieś indziej w lewo. Tak klucząc po różnych ścieżkach i szlakach wyjechałem przy łagiewnickich kapliczkach. Stamtąd udałem się do Arturówka żeby leżąc na plaży pokontemplować w spokoju piękno przyrody :) Po około 15-20 minutowym postoju wsiadłem na rowerek i obrałem azymut na dom, a konkretnie na łazienkę ;)
W drodze powrotnej wpakowałem się za TIR-a dzięki czemu przez spory kawałek drogi jechałem z zawrotną prędkością 55 km/h :D nawet specjalnie się nie męcząc. Niestety przed nim nikogo nie było i zaczął mocno przyspieszać. Musiałem odpuścić bo byłem już lekko wyczerpany i mocno zgrzany (duszno coś dzisiaj było :/ ) Chyba ostatnio jakiś spadek formy mam.
W każdym razie jeszcze na ul. Parzęczewskiej w Zgierzu, na jej prostym jak stół asfalcie przycisnąłem mocniej i pojechałem 35-40 km/h.




  • DST 36.60km
  • Czas 02:00
  • VAVG 18.30km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na kolokwium.

Sobota, 20 czerwca 2009 · dodano: 22.06.2009 | Komentarze 2

Wziąłem rowerek co by nie jechać autobusami i tramwajami, ale po piątkowym weselu byłem mocno niedysponowany ;) Do szkoły jeszcze jakoś tako jechałem, ale z powrotem to już była męczarnia. Łącznie z tym, że jakieś 3 km przed domem miałem totalny "zjazd" formy i zaczęły mnie boleć stawy.
Mimo wszystko przejażdżkę zaliczam do udanych. Moja znajomość z nową przerzutką kwitnie ;) i mam nadzieję, że polubimy się jeszcze bardziej :)




  • DST 9.50km
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

w niebo wzięty ;) czyli test nowej zmieniarki

Piątek, 19 czerwca 2009 · dodano: 22.06.2009 | Komentarze 0

Stało się! :) Wreszcie do mnie dotarła! Importem prosto z miasta stołecznego Warszawy :) Całkiem nowa, odlotowa przerzutka Shimano Deore Shadow XT RD-M772! :D
Nie mogłem się doczekać kiedy ją zamontuję więc...czym prędzej ją zamontowałem :) Pierwsze 9.5 km było czystą przyjemnością, extazą :) Zmieniała biegi bez CIENIA wątpliwości ;) A wygląda tak 100 razy lepiej niż działa :P




  • DST 8.00km
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

jakieś jeżdżenie

Czwartek, 18 czerwca 2009 · dodano: 22.06.2009 | Komentarze 0




  • DST 16.00km
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

jakieś jeżdżenie

Środa, 17 czerwca 2009 · dodano: 22.06.2009 | Komentarze 0




  • DST 13.00km
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

jakieś jeżdżenie

Wtorek, 16 czerwca 2009 · dodano: 22.06.2009 | Komentarze 0




  • DST 106.60km
  • Teren 64.00km
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacyjnie :)

Niedziela, 14 czerwca 2009 · dodano: 14.06.2009 | Komentarze 9

Pobudka o 6 rano. Śniadanko, prysznic, małe pakowanko i w drogę. Na miejsce spotkania - Dworzec Fabryczny dojechałem nieco przed czasem. Usiadłem sobie w słoneczku i czekałem na moich dzisiejszych współtowarzyszy, a zarazem przewodników podróży Adama i Marysię.
Dojechali kilka minut przed umówionym czasem i po powitaniu (porannym ;) ) i krótkiej wymianie zdań ruszyliśmy do kasy po bilety, a następnie do pociągu, który miał Nas zawieźć na spotkanie z przygodą :)
Podróż minęła szybko na miłych pogaduszkach. Nim się spostrzegliśmy byliśmy już na dworcu w Koluszkach i z niego udaliśmy się Adamowi i Marysi znanymi drogami w kierunku pobliskich pól/lasów.
Tu nie jestem w stanie powiedzieć gdzie jechaliśmy bo po prostu nie wiem, ale to nie jest ważne :) Ważne jest to, że traska była super, lasy piękne i pogoda dopisywała!

en face :) - Foto by Marysia

i od tyłu :) - Foto by Marysia
Tak sobie jadąc dojechaliśmy do jakiegoś zbiorniczka wodnego.

jakaś woda - Foto by Marysia lub Adam :)
Pogapiliśmy się chwilę na wodę, a następnie ruszyliśmy w dalszą drogę.

2 rycerzy na swych rumakach ;) - Foto by Marysia
Wyjechaliśmy przy jakimś przejeździe kolejowym w Skrzynkach. Jak tylko przejechaliśmy tory, zaczepiła nas jakaś starsza pani i spytała czy nie przepchnęlibyśmy jej maluszka (polskiego fiata 126p ;) ) na drugą stronę torów.
Zgodziliśmy się z Adamem, a Marysia została pilnować rowerów i...jak się okazało robić fotki :)

Pchnij malacza! ;) - Foto by Marysia

Gazu! Gazu! - Foto by Marysia
Popchnęliśmy ją całkiem dobrze ;) bo kaszlok w końcu odpalił, a my wracaliśmy w pełni glorii i chwały ;)

Strongmen :P - Foto by Marysia
Pani nawet nie podziękowała za popchnięcie. Jak depnęła w gaz to w maluchu prawie przednie koła się od ziemi oderwały i tyleśmy ją widzieli...
Pomknęliśmy dalej przedzierając się przez zabłocone od wczorajszych opadów drogi i pola.


Mijaliśmy stadko "dzikich" krów. Jedna z nich chyba nie polubiła Marysi i wydała z siebie jakiś dziwny dźwięk kiedy ona ją mijała :)
Później nagle okazało się, że droga nam się skończyła. Adam pokazał palcem kierunek, powiedział "Tam jedziemy" i pomknęliśmy...przez miedzę :) Nasza średnia budowana z takim mozołem spadła wtedy na łeb, na szyję ;) Kto by się tym jednak przejmował?!? I tak było zajebiście :) Przedarliśmy się przez rzeczoną miedzę i wyjechaliśmy na piękny, rozgrzany asfalt :) Korzystając z dobrodziejstwa pięknej, twardej drogi pomknęliśmy nieco szybciej i trafiliśmy do Tomaszowa gdzie pizzerie w niedziele otwierają dopiero o 12 :)
Korzystając z chwili czasu podjechaliśmy na małe zakupy w celu uzupełnienia zapasów. Ja natomiast wykorzystałem fakt, że Adam zostawił swoją maszynę samą i dosiadłem Proroka. Od razu rzuciłem go na głęboką wodę - zjazdy i podjazdy z i na schody.

Ciekawe czy Prorok przewidział TO? ;) - Foto by Marysia
Werdykt był jednogłośny (bo wydany przeze mnie ;) ) i jednoznaczny - przesiadam się na fulla, czym prędzej tym lepiej!
Po zakupach pojechaliśmy zjeść pizzę - całkiem dobra była. Mała siesta, pogaduszki, ale trzeba jechać dalej.
Całkiem fajnym singielkiem dojechaliśmy do jakichś grotek. Miałem przeczytać opis na tablicy stojącej obok, ale pochłonęły mnie widoczki i zew natury ;)

Zdobywca - Foto by Marysia

eXtreme! ;) - Foto by Marysia
Od grotek skierowaliśmy się nad zalew Sulejowski. Po drodze jechaliśmy wzdłuż odpływu/dopływu jakiejś rzeki.

2 wspaniałych ;) - Foto by Marysia
Dojechaliśmy do spiętrzenia, gdzie woda z głośnym szumem przelewała się przez próg i kamienie. Idealne miejsce na zdjęcie grupowe :)

W komplecie :) - Foto by przypadkowa matka z dzieckiem ;)

artystycznie - Foto by Marysia
Sesja dobiegła końca i ruszyliśmy w stronę tamy. Po krótkiej jeździe i wspinaczce z rowerami znaleźliśmy się na jej szczycie. Tam Adam zrobił mały pit stop, który ja z kolei wykorzystałem by dobrze ustawić się do zdjęcia ;)

lewy czy prawy profil lepszy? a może od frontu? :) - Foto by Marysia
Z tamy ruszyliśmy w stronę Bronisławowa czyli "od tej strony patrząc" ;) pojechaliśmy prawą stroną zalewu.
Poprosiłem ładnie Marysię i na specjalne życzenie zrobiła mi taką oto fajową, wakacyjną foteczkę:

WAKACYJNIE! :) - Foto by Marysia
<b> ewentualnie "costa del beton" ;) - by Adam</b>
Wzdłuż brzegu prowadzi świetna trasa, miejscami singletrack. Techniczny, wyboisty, z mnóstwem korzeni, małych, szybkich zakrętów - słowem raj na ziemi dla każdego bikera :) Jechało się naprawdę bardzo przyjemnie chociaż na fullu byłoby przyjemniej ;)
Dojechaliśmy do Bronisławowa, zakupiliśmy piwko i podjechaliśmy na pobliską plażę by spożyć je na łonie natury :) Odpoczęliśmy, pogadaliśmy, pośmialiśmy się. Zrobiliśmy mały koncert życzeń ;)
Nadszedł jednak czas ruszenia w drogę powrotną. Prowadziliśmy na zmianę. To Adam, to ja, to Marysia aż tu nagle... Wjechaliśmy na ścieżkę gdzie na początku była woda nieco ponad oponę, potem nieco głębsza, później niemalże sięgała osi, a na końcu okazało się, że przejazdu dalszego nie ma tylko trzeba przejść/przeprawić się przez zalaną kładkę...Tu rozegrały się prawdziwe chwile grozy...

Co nie przejdę jak przejdę ;) - Foto by Marysia
Na pierwszy ogień poszedł jednak Adam.

Adam odwagi! ;) - Foto by Marysia
Skubany dał radę :) Zachęcony jego sukcesem postanowiłem spróbować szczęścia. Kilka pierwszych kroczków poszło mi dobrze. Później była chwila grozy...
Namoknięte drewno było strasznie śliskie. W połowie kładki buty zaczęły mi się ześlizgiwać i nie mogłem nad tym zapanować. Pamiętam, że ostatnią myślą było, że utopię telefon :) ...
Na szczęście udało mi się złapać jednego z metalowych słupków, które potem Adam ochrzcił "Słupkami nadziei" :) To uratowało mnie przed skąpaniem siebie i roweru w wodzie zalewu.
Przedostałem się na drugą stronę, odstawiłem rower mój i Adama i bacznie obserwowałem jak on wraca po rower Marysi, aparat foto, którym Marysia cały czas kręciła film (niedługo na youtubie ;) ), a później już po samą Marysię :) Wszyscy elegancko znaleźli się na drugim brzegu gdzie ludzie, którzy nas zobaczyli pytali między sobą "Kurna, co oni, po wodzie jechali?" ;) - No prawie ;)
Kontynuowaliśmy naszą podróż już mniej przejmując się tym, że możemy się ubrudzić czy ochlapać wodą.
Po jakimś czasie zrobiłem się głodny, a Adam musiał załatwić pewną sprawę na boku więc zrobiliśmy mały postój.

Czas na piknik! ;) - Foto by Marysia
Wróciliśmy na tamę, przejechaliśmy na jej drugą stronę i tam zrobiliśmy jeszcze mały postój na zakupy, lody i smarowanie łańcucha.
Następnie drugim brzegiem odpływu/rzeki udaliśmy się w drogę powrotną do Tomaszowa. Po drodze zahaczyliśmy o ciekawe grotko/skałki, a tam mała sesyjka zdjęciowa ;)

eXtreme! ;) - Foto by Marysia

eXtremy ciąg dalszy ;) - Foto by Marysia
Niestety ograniczenia czasowe nie pozwoliły na dłuższe zwiedzanie.
W Tomaszowie udaliśmy się na dworzec, a tam korzystając z tego, że zostało nam jeszcze troszkę czasu, zakupiliśmy goferki :)
Usiedliśmy na ławeczce w słońcu i rozmawiając o różnych różnościach skonsumowaliśmy nasze smakołyki.
Zajechał nasz rydwan, zapakowaliśmy się do niego i ruszyliśmy w drogę do Koluszek. W Koluszkach, po krótkim postoju, przesiadka na pociąg do Łodzi.
ehhh i znowu ta brudna Łódź... ;) Adam i Marysia odprowadzili mnie do rynku bałuckiego gdzie pożegnaliśmy się i każdy pognał w swoją stronę - ja do Zgierza, oni na Teofilów.

Na koniec wyżej wspominany filmik z przeprawy przez kładkę :)



-= THE END =- ;)




  • DST 7.90km
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

jakieś jeżdżenie

Sobota, 13 czerwca 2009 · dodano: 22.06.2009 | Komentarze 0




  • DST 82.00km
  • Teren 8.00km
  • VMAX 40.00km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Guma, guzdrała i 2 piękne gleby ;)

Środa, 10 czerwca 2009 · dodano: 10.06.2009 | Komentarze 4

Godzina 9:53, telefon. W słuchawce głos Kingi, pyta się czy nie pojadę z nią i Pixonem na wycieczkę. Ja ledwo co wstałem, wczorajsze duże, wieczorne piwo zrobiło swoje ;), ale oczywiście odpowiadam, że tak, jasne, jadę. Proszę tylko o trochę czasu na wyszykowanie się. Oni mieli dojechać z Łodzi do Zgierza, a ja w tym czasie miałem się zrobić na bóstwo ;)
Śniadanko, filmik ;) Zjadłem spokojnie, doprowadziłem się do stanu używalności publicznej, spakowałem plecak. Chciałem jeszcze umyć łańcuch bo po wczorajszej jeździe był usyfiony na maxa. Biorę rower, a tam z przodu dziwnie miękko - FLAK!
No to dawaj do piwnicy zdejmować koło i szukać dziury...w całym ;)
Niestety bez powodzenia. Dopiero w domu, w umywalce byłem w stanie znaleźć maciupeńką dziureczkę, przez którą baaaardzo powoli uciekało powietrze.
Klej, łatka, docisk, czekanie...Czekanie...Czekanie...Dobra, złapało.
Kinga z Łukaszem zdążyli dojechać pod blok. Powiedziałem im co się stało, w odpowiedzi zostałem tylko ochrzaniony, że jeszcze nie jestem gotowy...
Cholera, trochę empatii i wyrozumiałości cooo?!? :)
Poskładałem sprzęt do kupy i w drogę.
Najpierw do Grotnik. Skorzystałem z okazji i pochwaliłem się moim ostatnim odkryciem - fajnym singielkiem :) - został dobrze przyjęty :)
W drodze do Grotnik urządzaliśmy pogaduchy...
Później uderzyliśmy na Ozorków, a stamtąd do Łęczycy gdzie na zamku zjedliśmy sobie pizzę i ogrzaliśmy zmoknięte ciuchy przy piecu :D
Najedzeni wyruszyliśmy w dalszą drogę do Piątku, po drodze zahaczając o Górę Św. Małgorzaty. Wjazdy niczym na Giro di Italia ;) Myślałem, że wypluję flaki ;) Tempo mi drastycznie spadło, ale wjechałem. Powoli, ale wjechałem. Łukasz na swoim ogryzku wjechał w tempie błyskawicy tnącej zachmurzone niebo ;) Kinga wjechała zaraz po mnie czyli też nie za szybko ;) Tłumaczyła się źle działającymi przerzutkami...Nie wiem czy takie tłumaczenie przystoi TAKIEJ ścigantce. Jakby nie było mistrzyni mazovii ;) Tak, tak, jeżdżę z elitą ;)
Zjechaliśmy z góry, na którą się z takim mozołem wspiąłem ( ;) ) i pomknęliśmy w stronę wspomnianego Piątku.
Tempo cały czas było wysokie, w okolicy 30 km/h. W pewnym momencie ja wyrwałem do przodu i jechałem koło 35-38 km/h. Za co później dostałem słowa uznania od współtowarzyszy podróży.
W Piątku zrobiliśmy sobie sesję foto przy pomniku (?) geograficznego środka Polski. Naszą inwencję twórczą docenił jakiś tubylec ;) i chciał poczęstować Nas najpierw fajką, a później jakimiś dropsami, ale grzecznie podziękowaliśmy.
Poszliśmy do sklepu zrobić małe zakupy, chwilkę pogadaliśmy, a później wskoczyliśmy na nasze wspaniałe maszyny i pognaliśmy w kierunku Zgierza/Łodzi.
Po drodze miał miejsce mały wypadek... Łukasz w ferworze pedałowania "złapał" pobocze. Chciał biedak wrócić na asfalt, ale pod zbyt ostrym kątem. A że dodatkowo było mokro to...pięknie się wyłożył. Kinga jadąca między nami chyba lekko spanikowała, zacisnęła hamulce, zwłaszcza tylny i...zaliczyła pięęękny ślizg po asfalcie, kręcąc bączka tak, że prawie wleciała pod nadjeżdżające z naprzeciwka auto. Ja, na szczęście, tylko najadłem się strachu. Szybko się zatrzymałem, rzuciłem rower na pobocze i pobiegłem zbierać Kingę z drogi. Łukasz w tym czasie jakoś sam dawał sobie radę.
Koniec końców wszyscy stanęliśmy na poboczu i robiliśmy bilans strat/urazów.
Kinga dorobiła się kilku nowych siniaków i jakiegoś obtarcia, a Łukasz był chyba cały.
Kiedy już upewniliśmy się, że wszyscy są cali, zdrowi i nadają się do dalszej jazdy, wsiedliśmy na rowerki i pognaliśmy do przodu.
W Zgierzu ładnie się pożegnaliśmy i każdy udał się w swoją stronę - ja do domu, konkretnie pod prysznic ;), a Kinga i Łukasz do Łodzi, konkretnie nie wiem gdzie ;P










-= THE END =- ;)