Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi siwy-zgr z miasteczka Zgierz (Staffa). Mam przejechane 29627.04 kilometrów w tym 5364.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 5527 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy siwy-zgr.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 82.00km
  • Teren 8.00km
  • VMAX 40.00km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Guma, guzdrała i 2 piękne gleby ;)

Środa, 10 czerwca 2009 · dodano: 10.06.2009 | Komentarze 4

Godzina 9:53, telefon. W słuchawce głos Kingi, pyta się czy nie pojadę z nią i Pixonem na wycieczkę. Ja ledwo co wstałem, wczorajsze duże, wieczorne piwo zrobiło swoje ;), ale oczywiście odpowiadam, że tak, jasne, jadę. Proszę tylko o trochę czasu na wyszykowanie się. Oni mieli dojechać z Łodzi do Zgierza, a ja w tym czasie miałem się zrobić na bóstwo ;)
Śniadanko, filmik ;) Zjadłem spokojnie, doprowadziłem się do stanu używalności publicznej, spakowałem plecak. Chciałem jeszcze umyć łańcuch bo po wczorajszej jeździe był usyfiony na maxa. Biorę rower, a tam z przodu dziwnie miękko - FLAK!
No to dawaj do piwnicy zdejmować koło i szukać dziury...w całym ;)
Niestety bez powodzenia. Dopiero w domu, w umywalce byłem w stanie znaleźć maciupeńką dziureczkę, przez którą baaaardzo powoli uciekało powietrze.
Klej, łatka, docisk, czekanie...Czekanie...Czekanie...Dobra, złapało.
Kinga z Łukaszem zdążyli dojechać pod blok. Powiedziałem im co się stało, w odpowiedzi zostałem tylko ochrzaniony, że jeszcze nie jestem gotowy...
Cholera, trochę empatii i wyrozumiałości cooo?!? :)
Poskładałem sprzęt do kupy i w drogę.
Najpierw do Grotnik. Skorzystałem z okazji i pochwaliłem się moim ostatnim odkryciem - fajnym singielkiem :) - został dobrze przyjęty :)
W drodze do Grotnik urządzaliśmy pogaduchy...
Później uderzyliśmy na Ozorków, a stamtąd do Łęczycy gdzie na zamku zjedliśmy sobie pizzę i ogrzaliśmy zmoknięte ciuchy przy piecu :D
Najedzeni wyruszyliśmy w dalszą drogę do Piątku, po drodze zahaczając o Górę Św. Małgorzaty. Wjazdy niczym na Giro di Italia ;) Myślałem, że wypluję flaki ;) Tempo mi drastycznie spadło, ale wjechałem. Powoli, ale wjechałem. Łukasz na swoim ogryzku wjechał w tempie błyskawicy tnącej zachmurzone niebo ;) Kinga wjechała zaraz po mnie czyli też nie za szybko ;) Tłumaczyła się źle działającymi przerzutkami...Nie wiem czy takie tłumaczenie przystoi TAKIEJ ścigantce. Jakby nie było mistrzyni mazovii ;) Tak, tak, jeżdżę z elitą ;)
Zjechaliśmy z góry, na którą się z takim mozołem wspiąłem ( ;) ) i pomknęliśmy w stronę wspomnianego Piątku.
Tempo cały czas było wysokie, w okolicy 30 km/h. W pewnym momencie ja wyrwałem do przodu i jechałem koło 35-38 km/h. Za co później dostałem słowa uznania od współtowarzyszy podróży.
W Piątku zrobiliśmy sobie sesję foto przy pomniku (?) geograficznego środka Polski. Naszą inwencję twórczą docenił jakiś tubylec ;) i chciał poczęstować Nas najpierw fajką, a później jakimiś dropsami, ale grzecznie podziękowaliśmy.
Poszliśmy do sklepu zrobić małe zakupy, chwilkę pogadaliśmy, a później wskoczyliśmy na nasze wspaniałe maszyny i pognaliśmy w kierunku Zgierza/Łodzi.
Po drodze miał miejsce mały wypadek... Łukasz w ferworze pedałowania "złapał" pobocze. Chciał biedak wrócić na asfalt, ale pod zbyt ostrym kątem. A że dodatkowo było mokro to...pięknie się wyłożył. Kinga jadąca między nami chyba lekko spanikowała, zacisnęła hamulce, zwłaszcza tylny i...zaliczyła pięęękny ślizg po asfalcie, kręcąc bączka tak, że prawie wleciała pod nadjeżdżające z naprzeciwka auto. Ja, na szczęście, tylko najadłem się strachu. Szybko się zatrzymałem, rzuciłem rower na pobocze i pobiegłem zbierać Kingę z drogi. Łukasz w tym czasie jakoś sam dawał sobie radę.
Koniec końców wszyscy stanęliśmy na poboczu i robiliśmy bilans strat/urazów.
Kinga dorobiła się kilku nowych siniaków i jakiegoś obtarcia, a Łukasz był chyba cały.
Kiedy już upewniliśmy się, że wszyscy są cali, zdrowi i nadają się do dalszej jazdy, wsiedliśmy na rowerki i pognaliśmy do przodu.
W Zgierzu ładnie się pożegnaliśmy i każdy udał się w swoją stronę - ja do domu, konkretnie pod prysznic ;), a Kinga i Łukasz do Łodzi, konkretnie nie wiem gdzie ;P










-= THE END =- ;)





Komentarze
Pixon
| 08:58 sobota, 13 czerwca 2009 | linkuj photo by Pixon !
siwy-zgr
| 19:57 piątek, 12 czerwca 2009 | linkuj Dzięki mavic :) Niestety zabraknie mnie na bikeoriencie. Mam wtedy szkołę i sesję. Troszkę żałuję, ale odbiję sobie jakieś 2 tygodnie później w Górach Sowich :D
mavic
| 19:38 piątek, 12 czerwca 2009 | linkuj Świetny opis niby zwykła wycieczka a tak ładnie opisana.
Nie może ciebie zabraknąć na Bike Oriencie!!!
www.bikeorient.pl
karotti
| 16:33 środa, 10 czerwca 2009 | linkuj co do empatii... mając półtorej godziny czasu to ja na imprezę zdążyłabym się wyszykować a co dopiero na rower :) dobrze jednak, że starczyło nam z Pixonem cierpliwości bo wycieczka była świetna, pomimo nowego siniaka (na razie jest czerwony) no i tego deszczu... :P
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!