Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi siwy-zgr z miasteczka Zgierz (Staffa). Mam przejechane 29627.04 kilometrów w tym 5364.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 5527 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy siwy-zgr.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:1110.40 km (w terenie 714.07 km; 64.31%)
Czas w ruchu:89:01
Średnia prędkość:12.48 km/h
Maksymalna prędkość:73.17 km/h
Suma podjazdów:4769 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:39.66 km i 2h 58m
Więcej statystyk
  • DST 41.00km
  • Teren 36.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 13.67km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tam gdzie jeżdżenie na rowerze górskim nabiera większego sensu...

Piątek, 3 lipca 2009 · dodano: 06.07.2009 | Komentarze 5

...czyli GÓRY, a konkretnie Izery z małą dawką Karkonoszy...Może jednak po kolei.
Jakieś 2 tygodnie temu Adam zaproponował mi ten wyjazd. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba od razu powiedziałem, że na 90% się zgadzam o ile sesja w szkole pozwoli.
Chyba podświadomie dałem radę z zaliczeniami i egzaminami bo po 1 weekendzie sesji miałem już wszystko zdane i z niecierpliwością czekałem na wyjazd.
O 5.30 z minutami zauważyłem Adama przemykającego przed moim blokiem w samochodzie. Szybko złapałem za telefon i zadzwoniłem do niego by poinformować żeby zawrócił. Po chwili był już pod klatką. Spakowaliśmy mandżur i w drogę :)


Jakieś 6 godzin, kilkaset kilometrów (ok. 360), kilkadziesiąt piosenek, kilkaset ml płynów (wypitych i wydalonych ;) ) później byliśmy na miejscu :)
Nie traciliśmy czasu, od razu po zameldowaniu w pokoju przebraliśmy się i wskoczyliśmy na rowery.
Adam-przewodnik poprowadził nas na początek szutróweczką, która zaczynała się na przeciwko naszego domku, do Domku Wesołych Kolejarzy, a następnie skierowaliśmy się do Wodospadu Kamieńczyka. Niestety na miejscu okazało się, że akurat tego dnia trwa remont i zwiedzającym wstęp wzbroniony.
Nieco zawiedziony wsiadłem na rower, ale za chwile humor miał poprawić mi ten oto zjazd:

Pokonałem go, co tu dużo mówić, szybko :) Na tyle szybko, że turyści uciekali, a mnie ten fakt dodatkowo dodawał frajdy i powodował, że wielki banan nie schodził mi z twarzy :D I nawet fakt, że złapałem gumę w tylnym kole (wyraźnie czułem, jak na jednym z kamieni dobiłem dupą tył) nie był w stanie popsuć mi niesamowitego wrażenia jakie zrobił na mnie ten zjazd, co zresztą widać na poniższym zdjęciu:

Podczas zmieniania gumy poczuliśmy jakiś swąd i oboje sprawdzaliśmy tarcze i zaciski, ale to nie to...Okazało się, że to oscypki z grilla ;)
Szklarska Poręba najwyraźniej była gotowa na nasz przyjazd bo nikt nie był zdziwiony jak wpadliśmy rozpędzeni do jakichś 62 km/h :D Od razu udaliśmy się do pizzerii, którą zarekomendował Adam. Faktycznie, była dobra, ale bez sosów ;)
Po posiłku zjechaliśmy w dół na zielony szlak, którym mieliśmy udać się w kierunku drugiego tego dnia wodospadu - Szklarki.
Jeszcze nigdy nie jechałem rowerem po czymś takim...Ciekawa, techniczna traska, urozmaicona korzeniami, kamieniami i głazami...Żałowaliśmy wtedy oboje, że nie mamy kamery montowanej na kask bo filmik byłby niesamowity. Jednak najlepsze i tak było jeszcze przed nami - czarny szlak :) Tu z kolei do wspomnianych wcześniej korzeni, kamieni i głazów doszły przejazdy przez strumyki :) Wokół pełno pieszych turystów, którzy podziwiali nas zmagających się z trudami trasy. Jak tylko mijaliśmy jakieś fajne gimnazjalistki napinałem mięśnie, ale nie udało mi się nic poderwać. Chyba nie lecą na hard tail'e ;) Adam pewno mułów nie prężył bo w domu ktoś na niego czekał... ;)
Zjechaliśmy czarnym szlakiem i wpadliśmy z powrotem na zielony. Co najmniej tak samo fajny technicznie, ale jeszcze bardziej malowniczy niż czarny. Po jednej stronie szumiący potok, a po drugiej zbocze góry, a gdzieniegdzie gołe, wysokie skały - coś pięknego.


A tu ja :)

A tu zdjęcie do jakiegoś katalogu rowerowego ;)

Tak sobie wolno jadąc raz pod górę, raz w dół, a raz po płaskim dojechaliśmy do wodospadu Szklarki:

A tu ja :)

Po drodze mieliśmy jeszcze z 2 postoje na fotki i usunięcie małej usterki w moim rowerze. Niestety fotki z moim udziałem są nieco rozmazane.



Następnie udaliśmy się do kopalni kwarcu "Stanisław", a tam, z racji widoków, postanowiłem się nieco polansować ;)

Po wygłupach przyszła chwila na odpoczynek i refleksje...

A to budynki kopalniane:

Oraz widoczek na naszą kwaterę (czerwony dach z lewej):

Po zajechaniu na kwaterę ogarnęliśmy się, zjedliśmy coś, pogadaliśmy o tym i o tamtym, a następnie zabraliśmy się do spożycia napoju odkwaszającego w towarzystwie naszych kochanek :) W końcu im też trzeba poświęcić chwilę, tak dzielnie woziły nas cały dzień.

Wyobraźnia pobudzona chmielowym napojem doprowadziła do powstania TEGO ;) :