Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi siwy-zgr z miasteczka Zgierz (Staffa). Mam przejechane 29627.04 kilometrów w tym 5364.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 5527 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy siwy-zgr.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 41.00km
  • Teren 36.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 13.67km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Sprzęt Autorek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tam gdzie jeżdżenie na rowerze górskim nabiera większego sensu...

Piątek, 3 lipca 2009 · dodano: 06.07.2009 | Komentarze 5

...czyli GÓRY, a konkretnie Izery z małą dawką Karkonoszy...Może jednak po kolei.
Jakieś 2 tygodnie temu Adam zaproponował mi ten wyjazd. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba od razu powiedziałem, że na 90% się zgadzam o ile sesja w szkole pozwoli.
Chyba podświadomie dałem radę z zaliczeniami i egzaminami bo po 1 weekendzie sesji miałem już wszystko zdane i z niecierpliwością czekałem na wyjazd.
O 5.30 z minutami zauważyłem Adama przemykającego przed moim blokiem w samochodzie. Szybko złapałem za telefon i zadzwoniłem do niego by poinformować żeby zawrócił. Po chwili był już pod klatką. Spakowaliśmy mandżur i w drogę :)


Jakieś 6 godzin, kilkaset kilometrów (ok. 360), kilkadziesiąt piosenek, kilkaset ml płynów (wypitych i wydalonych ;) ) później byliśmy na miejscu :)
Nie traciliśmy czasu, od razu po zameldowaniu w pokoju przebraliśmy się i wskoczyliśmy na rowery.
Adam-przewodnik poprowadził nas na początek szutróweczką, która zaczynała się na przeciwko naszego domku, do Domku Wesołych Kolejarzy, a następnie skierowaliśmy się do Wodospadu Kamieńczyka. Niestety na miejscu okazało się, że akurat tego dnia trwa remont i zwiedzającym wstęp wzbroniony.
Nieco zawiedziony wsiadłem na rower, ale za chwile humor miał poprawić mi ten oto zjazd:

Pokonałem go, co tu dużo mówić, szybko :) Na tyle szybko, że turyści uciekali, a mnie ten fakt dodatkowo dodawał frajdy i powodował, że wielki banan nie schodził mi z twarzy :D I nawet fakt, że złapałem gumę w tylnym kole (wyraźnie czułem, jak na jednym z kamieni dobiłem dupą tył) nie był w stanie popsuć mi niesamowitego wrażenia jakie zrobił na mnie ten zjazd, co zresztą widać na poniższym zdjęciu:

Podczas zmieniania gumy poczuliśmy jakiś swąd i oboje sprawdzaliśmy tarcze i zaciski, ale to nie to...Okazało się, że to oscypki z grilla ;)
Szklarska Poręba najwyraźniej była gotowa na nasz przyjazd bo nikt nie był zdziwiony jak wpadliśmy rozpędzeni do jakichś 62 km/h :D Od razu udaliśmy się do pizzerii, którą zarekomendował Adam. Faktycznie, była dobra, ale bez sosów ;)
Po posiłku zjechaliśmy w dół na zielony szlak, którym mieliśmy udać się w kierunku drugiego tego dnia wodospadu - Szklarki.
Jeszcze nigdy nie jechałem rowerem po czymś takim...Ciekawa, techniczna traska, urozmaicona korzeniami, kamieniami i głazami...Żałowaliśmy wtedy oboje, że nie mamy kamery montowanej na kask bo filmik byłby niesamowity. Jednak najlepsze i tak było jeszcze przed nami - czarny szlak :) Tu z kolei do wspomnianych wcześniej korzeni, kamieni i głazów doszły przejazdy przez strumyki :) Wokół pełno pieszych turystów, którzy podziwiali nas zmagających się z trudami trasy. Jak tylko mijaliśmy jakieś fajne gimnazjalistki napinałem mięśnie, ale nie udało mi się nic poderwać. Chyba nie lecą na hard tail'e ;) Adam pewno mułów nie prężył bo w domu ktoś na niego czekał... ;)
Zjechaliśmy czarnym szlakiem i wpadliśmy z powrotem na zielony. Co najmniej tak samo fajny technicznie, ale jeszcze bardziej malowniczy niż czarny. Po jednej stronie szumiący potok, a po drugiej zbocze góry, a gdzieniegdzie gołe, wysokie skały - coś pięknego.


A tu ja :)

A tu zdjęcie do jakiegoś katalogu rowerowego ;)

Tak sobie wolno jadąc raz pod górę, raz w dół, a raz po płaskim dojechaliśmy do wodospadu Szklarki:

A tu ja :)

Po drodze mieliśmy jeszcze z 2 postoje na fotki i usunięcie małej usterki w moim rowerze. Niestety fotki z moim udziałem są nieco rozmazane.



Następnie udaliśmy się do kopalni kwarcu "Stanisław", a tam, z racji widoków, postanowiłem się nieco polansować ;)

Po wygłupach przyszła chwila na odpoczynek i refleksje...

A to budynki kopalniane:

Oraz widoczek na naszą kwaterę (czerwony dach z lewej):

Po zajechaniu na kwaterę ogarnęliśmy się, zjedliśmy coś, pogadaliśmy o tym i o tamtym, a następnie zabraliśmy się do spożycia napoju odkwaszającego w towarzystwie naszych kochanek :) W końcu im też trzeba poświęcić chwilę, tak dzielnie woziły nas cały dzień.

Wyobraźnia pobudzona chmielowym napojem doprowadziła do powstania TEGO ;) :





Komentarze
izka
| 15:59 poniedziałek, 7 lutego 2011 | linkuj Jedziemy tam :D Już mi się podoba a tu mnie jeszcze nie było :D
siwy-zgr
| 07:42 wtorek, 7 lipca 2009 | linkuj hehe :) Wiesz, większa grupa równa się większej szansie na złapanie gumy :) Poza tym może niektórzy zbytnio wierzyli w swoje możliwości? Ja pierwszego dnia jechałem na ciśnieniu około 2 barów, a drugiego dnia niecałych 3. Adam w oba dni nieco poniżej 2.
mogilniak | 07:40 wtorek, 7 lipca 2009 | linkuj To byś widział co na zlocie w Sowich się działo jak grupką jeździliśmy. Co kilka minut postój i czekanie na zmieniających dętkę. W końcu ich zabrakło i było łatanie... Nerwy już puszczały.
Odpukać ja nie złapałem :)
siwy-zgr
| 07:28 wtorek, 7 lipca 2009 | linkuj Przyznam Ci się szczerze, że myślałem, że będzie więcej tych gum. Jeszcze przed wyjazdem Bendus mnie "nastraszył", że polepi stare dętki żeby mieć zapasy co by nie lepić dziur na trasie. Sądziłem, że będziemy się zatrzymywali co jakiś czas i naprawiali koła, a tu...nic :) Także byłem pozytywnie zaskoczony. Widocznie nie jest tak źle z moją techniką :)
mogilniak
| 06:10 wtorek, 7 lipca 2009 | linkuj Rewelacyjne widoczki!! Jazda w takim terenie to jest coś, tylko te snake`i... trzeba uważać :(
Fajna relacja i fotki...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!