Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi siwy-zgr z miasteczka Zgierz (Staffa). Mam przejechane 29627.04 kilometrów w tym 5364.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy siwy-zgr.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:1110.40 km (w terenie 714.07 km; 64.31%)
Czas w ruchu:89:01
Średnia prędkość:12.48 km/h
Maksymalna prędkość:73.17 km/h
Suma podjazdów:4769 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:39.66 km i 2h 58m
Więcej statystyk
  • DST 57.39km
  • Teren 40.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 16.40km/h
  • Sprzęt Rambo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Górski weekend

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 06.07.2012 | Komentarze 13

Z uwagi na przyjazd Tomka do Polski, postanowiliśmy się nieco wprosić na odwiedziny. Tzn. ja postanowiłem, ale żeby nie było nudno i smutno wziąłem też Adama, a on wziął Marysię. I tak wzięci przez siebie nawzajem i w niebowzięci, że w górach jeździć będziemy, pojechaliśmy do Wałbrzycha.
Tam czekał już na nas Tomek z chlebem, solą i dwoma, 6-cio letnimi Włochami... Ten wątek pozostawię bez komentarza. Nie wiedziałem, że Tomek woli chłopców i do tego takich młodych ;)
Rozmowom i śmiechom nie było końca. Tak siedząc do późnej nocy debatowaliśmy, montowaliśmy i psuliśmy pewne rzeczy... Koło 3.30 skapitulowaliśmy i zapadła decyzja o pójściu spać.
Na drugi dzień, grzebiąc się jak muchy w smole z powodu wielkiego upału, szykowaliśmy się do zrealizowania amibntego planu wycieczki, którą przygotował dla nas Tomek.
Niestety nie udało się przejechać trasy w całości. Może to i lepiej, bo dzięki temu zostały jakieś siły na niedzielny wypad na Rychlebské stezky.
















  • DST 22.53km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 9.73km/h
  • VMAX 50.73km/h
  • Sprzęt Rambo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Freeride maaan!!! / Jestem sławny! ;)

Piątek, 8 czerwca 2012 · dodano: 20.07.2012 | Komentarze 6

Po odbęnieniu krótkiej, ale ciekawej wycieczki natknąłem się, podczas powrotu do kwatery, na miejscówkę FR zbudowaną przez lokalnych chłopaczków.
Takiej zabawy na rowerze dawno nie miałem :) Jednocześnie takiej sesji nauki skakania też nigdy nie odbyłem. Chyba szło mi całkiem dobrze, bo gleby nie zaliczyłem żadnej.

Pro foty zrobione przez Adama:




Mniej pro Mateusz skaczący "na świecę" :D


Pro fotka autorstwa Izy:




Mateusz nie miał swojego dnia, bo wcześniej przetarł sobie zad o własną oponę :D




Poznajcie kładkę - każdy ją zaliczył :)



Ja też miałem fotkę na kładce, ale nikt jej nie zamiścił, a ja z pracy nie mogę, więc nie będzie :)

Na koniec 2 ciekawostki:

1) Dzieciak, który nas oprowadzał po "parku fr" zawstydzał wszystkich skacząc na takim oto rowerze:


2) Fotka mnie, a autorstwa Adama trafiła do druku w lipcowym numerze BikeBoard'u:


Mała bo mała, ale jest :)




  • DST 33.22km
  • Teren 30.00km
  • Czas 03:32
  • VAVG 9.40km/h
  • VMAX 54.84km/h
  • Sprzęt Rambo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podzieleni

Czwartek, 7 czerwca 2012 · dodano: 20.07.2012 | Komentarze 0

Nie chce mi się dużo pisać, więc wrzucę najfajniejsze zdjęcia z wycieczki :)

Wspinaczka do schroniska na Śnieżniku.


Na niebiesko-zielonym dzielnie z Adamem walczyliśmy. On mimo obolałej i spuchniętej kostki nieźle dawał radę. Ja fotki nie mam niestety.


Koniec końców każdy gdzieś wpychał...




...aż do momentu kiedy zrobiliśmy sobie przerwę w jagodach :)


Inni siedzieli, a my z Izą poszliśmy obczaić co i jak...


Następnie był fajny zjazd...

...na którym zaliczyłem ciekawą glebę. Niestety spadochron nie pomógł...



Dojechaliśmy do fajnej skałki widokowej, na której zrobiliśmy postój i lans...






A obok której był ciekawy zjazd, który jako grupowy oblatywacz, pojechałem zrobić pierwszy. Za pierwszym razem nie byłem zadowolony z efektu, więc zatrzymałem się, wróciłem do początku i zjechałem bez zająknięcia :)


Potem zjechał Mateusz i Marysia:




Kilkadziesiąt metrów dalej i niżej, po długim odpoczynku i intensywnych rozmyślaniach...

...Adam podjął decyzję o powrocie do bazy, ponieważ noga nie dawała mu żyć.

My, we trójkę, pojechaliśmy dalej. Dzięki czemu mogliśmy zobaczyć takie widoczki:




Zaliczyć takie zjazdy:


oraz taką glebę:


Z wieży na Trójmorskim Mateusz zrobił nam taką, śmieszną fotkę:




  • DST 31.14km
  • Teren 28.00km
  • Czas 03:28
  • VAVG 8.98km/h
  • VMAX 47.14km/h
  • Sprzęt Rambo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poskramianie Śnieżnika

Środa, 6 czerwca 2012 · dodano: 18.07.2012 | Komentarze 1

Drugiego dnia jeżdżenia, a trzeciego dnia pobytu w górach (wtorek musieliśmy sobie podarować ze względu na deszcz), postanowiliśmy zdobyć lokalny rarytasik czyli szczyt Śnieżnika.
Na początek, dość standardowo, podjazd! Na szczęście urozmaicony widoczkami i strumieniami, w których przecież można się nieco podlansować ;)




Powolutku doturlaliśmy się do schroniska, gdzie jedni zasiedli do żarcia, a inni (ja) kleili jakąś małą dziurkę w tynej dętce.

Po zregenerowaniu sił przypuściliśmy atak na szczyt.
Jedni walczyli...

...inni pchali...
Każdy sposób był dobry, byle szczytować! ;)
My z Izą prawie dosłownie, bo na samej górze wdrapaliśmy się na... samą górę gruzów, które zostały tu po zbużeniu jej 11 listopada (moje imieniny...) 1973 roku.

Wyżej się już nie dało ;)

Dalej był lans w czystej postaci.
Jedni robili to na siedząco...

...inni musieli podnieść poprzeczkę nieco wyżej...


Kiedy już minął czas dla fotografów, zaczęliśmy się przygotowywać do zjazdu zielonym, granicznym szlakiem.

Najpierw płasko...

z widoczkami na Marysi tyłek i góry w tle ;)

albo na Izy profil.
Później stromo...



Niektórzy przeliczyli się ze swoimi umiejętnościami, jak na przykład widoczna na tym zdjęciu Zjazdowa Jagodzianka ;)

Niby nudno, bo ciągle w dół...Tylko, że my to lubimy :)




Znalazła się chwila czasu na naukę zjazdów :)

Z czasem zaczeło się robić trochę bezpieczniej (płasko), dzięki czemu można było więcej uwagi poświęcić widokom znajdującym się po bokach kierownicy :)

Chwilowe wypłaszczenie terenu w niektórych uśpiło czujność...

aż postanowili się kimnąć obmacywani przez pedała...
Uśpił też czujność Mateusza, który pierwszy rozpoczął generowanie kontuzji tego dnia.

Adama pokonał nieco trudniejszy zjazd, któr Adam, z kolei, pokonał lotem koszącym, równoległym, nisko nad kierownicą.

<object height="350" width="425"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/duATF4WZvT4"> <embed src="http://www.youtube.com/v/duATF4WZvT4" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" height="350" width="425"></embed></object><br>


W ten oto sposób mieliśmy już dwójkę poszkodowanych podczas jednej wycieczki.
Po dojchaniu do asfaltu nastapił podział. Mateusz miał poczekać na wóz ratunkowy, a my najkrótszą drogą dojechać na kwaterę żeby owy wóz zorganizować. Do pokonania mieliśmy naście kilometrów i kilkaset metrów przewyższeń przez Przełęcz Śnieżnicką.

Na kwaterze telefon do Mateusza, który, jak się okazało, dojeżdżał już do swojego domku... Koks jebany!
Wieczorem, całkiem standardowo, pizza, piwko, pogaduchy i wymiana wrażeń ze zjazdów.




  • DST 29.95km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:17
  • VAVG 9.12km/h
  • VMAX 49.32km/h
  • Sprzęt Rambo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Międzygórze welcome to!

Poniedziałek, 4 czerwca 2012 · dodano: 18.07.2012 | Komentarze 0

Urlop czas zacząć! Czyli pierwszy dzień w Międzygórzu.
Po tych górach moje koła jeszcze nie jeździły, więc moja ciekawość była tym większa im bliżej tej miejscowości byliśmy, jadąc w nocy i nad ranem w pociągu.
Pierwszego dnia wycieczka miała być "na lekko", bo byliśmy niewyspani po nastogodzinnej podróży.
Czarna góra
Po wyjściu z kwatery przewodnik Adam poprowadził wesołą gromadkę w składzie ja, Iza, Marysia i ojciec Mateusz na Przełęcz Śnieżnicką.
Po drdze pierwsze "ohy" i "ahy" nad widokami, które wyłaniały się między drzewami porastającymi zbocze góry.



Z przełęczy, czerwonym szlakiem, ruszyliśmy na Czarną Górę, po drodze przejeżdżając przez Żmijowiec.

Gdzie się dało walczyliśmy, gdzie nie, wpychaliśmy. Tak czy inaczej konkretnie się zasapaliśmy i ze wszystkich lało się równo.





Na szczycie buszowała jakaś kolonia, więc musieliśmy poczekać na naszą kolejkę do wejścia na wieżę widokową.

Kiedy już zamieniliśmy się miejscami ze szczylami, okazało się, że zupełnie nie znają się oni na rowerach i spośród wszystkich, wypasionych maszyn, ich uwage przykuł sztywniaczek Izy, bo...na pulsometrze miała napisane "Izka"...

W końcu nadszedł czas na zjazd właściwy...

...albo sprowadzanie ;)

Prawdę powiedziawszy nikt tego nie zjechał.

Kiedy już matka ziemia swym ukształtowaniem pozwoliła na jazdę, mogliśmy zająć miejsca w siodłach i zaczęła się zabawa.




Po drodze była sesja na malutkiej hopce. W sumie nie wiem czym się podniecaliśmy, bo ostatniego dnia lataliśmy większe rzeczy... Może po prostu od czegoś trzeba zacząć :)




Na dole, w Siennej, wyczerpały mi się baterie. Postanowiliśmy więc zarządzić odwrót.
Jakimiś nudnymi, ale wyznaczającymi najkrószą drogę do domu, szlakami wracaliśmy na kwaterę.

Sytuację uratowała usiana kamieniami i głazami ścianka, na której skrzyżowaliśmy z Maryją nasze ogromne prącia i pokazaliśmy innym... gdzie raki zimują ;)

Niestety mnie nikt foty nie zrobił.

Na kwaterze kąpiel, piwko, rozmowy do późna, a potem długo wyczekiwany sen.




  • DST 31.89km
  • Czas 02:20
  • VAVG 13.67km/h
  • VMAX 28.97km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Specu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrotu nastał czas

Niedziela, 26 czerwca 2011 · dodano: 15.07.2011 | Komentarze 3

Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Z reguły bywa tak, że kończy się zdecydowanie za szybko i w najlepszym momencie. Nie inaczej było i tym razem...
Rano pobudka. Adam z Marysią jeszcze smacznie spali, a my musieliśmy rozpocząć przedwyjazdową krzątaninę po pokoju. W końcu wyszliśmy na spotkanie z naszym ostatnim, górskim podjazdem - na dworzec w Szklarskiej Porębie.
Ponieważ byliśmy parę minut za wcześnie, postanowiliśmy wykorzystać pozostały czas na zrobienie kilku pamiątkowych zdjęć. Aura tego dnia sprawiła, że o jakichkolwiek widokach można było zapomnieć, musieliśmy więc skupić się na obiektach znajdujących się w bezpośredniej bliskości obiektywu ;)

Na dworcu w Szklarskiej Porębie. © siwy84

"Drugie oblicze" dworca w Szklarskiej. © siwy84

Podróż do Jeleniej G. przebiegła bez problemów. W pociągu zajęliśmy dogodne miejsca, rowery mieliśmy na oku, a co poniektórzy nawet się kimnęli zostawiając na głowach innych obowiązek pilnowania rowerów... :)
W Jelonce zrobiliśmy mały popas na całkiem ładnym dworcu i w zasadzie na tyle czasu starczyło. Tu też było jeszcze czuć górski klimat, bo podobnie jak w Szklarskiej, po drugiej stronie dworca była prawie pionowa ściana jakiegoś wzgórza. Miło.
Rozmawiając jeszcze na dworcu w Szklarskiej sądziliśmy, że podróż z przesiadkami będzie gorsza od tej przebytej niemalże w całości w jednym pociągu. Nic podobnego! Chyba, że mieliśmy farta do dobrych miejscówek.
W pociągu do Wrocka udało nam się zająć półpiętro tzw. piętrusa. Po jednej stronie przejścia oparliśmy rowery o "ławeczkę", a na drugiej ławeczce położyliśmy się my. Full wypas z niezłymi widokami za oknem :)
Kilometry mijały spokojnie i tylko stukot wielkich, stalowych kół pociągu czasem dawał się we znaki. Trochę smutno było patrzeć jak krajobraz za oknem się "wypłaszcza". Był to niezbity dowód na to, że wracamy w mało atrakcyjne, dla kolarza górskiego, tereny naszego kraju...
Na szczęście czekała na nas jeszcze jedna atrakcyja - zwiedzanie Wrocka.
Po przybyciu na dw. główny Iza zauważyła słusznie, że mamy nieco później lepszy pociąg, niż ten, którym pierwotnie mieliśmy wracać, dzięki czemu będziemy mieć czas na zwiedzenie chociażby wrocławskiej starówki. Tak też uczyniliśmy. Zakupiliśmy bilety na rzeczony pociąg i pomknęliśmy na stary rynek.
Na wrocławskiej starówce. © siwy84

Na wrocławskiej starówce ujęcie drugie :) © siwy84

Fontanna na tle Izy ;) © siwy84

Mała Iza pod duzym kościołem. © siwy84

Duża Iza pod małym kościołem ;) © siwy84

No i znowu inne ujęcie starego rynku z muzeum w tle. © siwy84

Wracając już w stronę dworca szukaliśmy oczkami, co by tu jeszcze można było ciekawego zobaczyć. Ja, z racji uwielbienia do wody, stwierdziłem, że musimy zahaczyć o fosę miejską.
Fosa, w której chciałem utopić Izę, ale się nie dała, więc zrobiłem tylko zdjęcie ;) © siwy84

Przy fosie. © siwy84

Jakbym wiedział, że z rynku mieliśmy rzut beretem nad Odrę, to bym sobie tą fosę odpuścił... No cóż, jest powód żeby do Wrocławia wrócić.
Kolejną atrakcją była grupa sztywniaków zapadających się w ziemię. Iza chciała zdjęcie, ja już sobie podarowałem.
Iza z jakimiś sztywniakami. © siwy84

Dalej już nie bardzo jest o czym opowiadać. Abordaż na pokład pociągu. Moje włamanie do zamkniętego przedziału rowerowego i dłuuuuga, nudna podróż do Łodzi, dodatkowo urozmaicona 1,5 godzinnym opóźnieniem pociągu...
Wysiadka w Łodzi i powolne kręcenie do Zgierza.




  • DST 44.27km
  • Teren 40.00km
  • Czas 03:32
  • VAVG 12.53km/h
  • VMAX 53.75km/h
  • Sprzęt Specu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Izery

Sobota, 25 czerwca 2011 · dodano: 15.06.2012 | Komentarze 0

Opis wycieczki u

Izy

i

Adama.

I nawet filmik mamy!

<object height="350" width="425"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/PXw74nIdBgs"> <embed src="http://www.youtube.com/v/PXw74nIdBgs" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" height="350" width="425"></embed></object>&list=UU6hqF4aXrK8ebHxKH9A8W8A&index=4&feature=plcp




  • DST 55.40km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:20
  • VAVG 16.62km/h
  • VMAX 64.58km/h
  • Sprzęt Specu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Singltrek pod Smrkem

Piątek, 24 czerwca 2011 · dodano: 15.06.2012 | Komentarze 7

Opis wycieczki u

Izy

i

Adama :)




  • DST 65.35km
  • Teren 60.35km
  • Czas 04:23
  • VAVG 14.91km/h
  • VMAX 55.34km/h
  • Sprzęt Specu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na-leśniki

Czwartek, 23 czerwca 2011 · dodano: 15.06.2012 | Komentarze 5

Opis wycieczki u Izy :)

i

Adama :)




  • DST 65.35km
  • Czas 04:23
  • VAVG 14.91km/h
  • VMAX 55.34km/h
  • Podjazdy 997m
  • Sprzęt Specu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na-leśniki

Czwartek, 23 czerwca 2011 · dodano: 28.07.2011 | Komentarze 5

Ten dzień był sponsorowany przez naleśniki biszkoptowe z twarogiem i jagodami.

W drodze do chaty Górzystów © Izka

Niebieski szlak :) w górach Izerskich © Izka


Ze Szklarskiej, oszczędzając w miarę możliwości siły, wjechaliśmy do Jakuszyc, a później skierowaliśmy się do Rozdroża pod Cichą Równią. Niebieskim, po kładkach i w korytku strumyczka, zjechaliśmy do Chatki Górzystów na rzeczone naleśniki.
Końcówka zjazdu została ochrzczona rozwodowym, po tym jak Iza szczeliła mi focha :P, ale nie będziemy tu publicznie prać brudów ;) Dostała takiego o:
Naleśniki biszkoptowe z twarogiem i jagodami © bendus

naleśnika i już był spokój ;P Totalny odlot w ciapki, dawno czegoś tak dobrego nie jadłem :)

Cel osiągnięty ... teraz czekamy na naleśniki :) © Izka

Kolejną atrakcją tego dnia miał być Smrk. Wjazd na niego Adam zaplanował żółtym szlakiem, który w większości dostarczał nam świetnych wrażeń i dawki adrenaliny przy technicznych podjazdach. Zabawa skończyła się gdy dojechaliśmy do Drogi Telefonicznej. Odcinek od tej drogi wzwyż jest beznadziejny, więc zdecydowaliśmy się go objechać nadkładając drogi, ale zaoszczędzając czasu, nerwów i sił przy targaniu rowerów na plecach.

Podjazd na Suchacz © bendus

Rollin', rollin', rollin', Though the streams are swollen... :) © siwy84

Atakujemy przygraniczny podjazd. © siwy84

A tu ja atakuję podjazd ;) © siwy84

Toczę się. © siwy84

Na szczycie Smrku. © siwy84