Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi siwy-zgr z miasteczka Zgierz (Staffa). Mam przejechane 29627.04 kilometrów w tym 5364.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 5527 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy siwy-zgr.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 23.54km
  • Czas 01:27
  • VAVG 16.23km/h
  • VMAX 54.36km/h
  • Sprzęt Specu
  • Aktywność Jazda na rowerze

NIGDY nie dawaj NIKOMU swojego roweru.

Czwartek, 12 sierpnia 2010 · dodano: 13.08.2010 | Komentarze 10

Umówiłem się z Anią, że tym razem to ona przyjedzie w moje okolice i wybierzemy się do parku Moczydło poszukać górki, o której dowiedziałem się od sąsiadki Ani.
Koło 20 spotkaliśmy się na Górczewskiej i pojechaliśmy do parku. Górkę znaleźliśmy bez problemu i również bez większych problemów na nią wjechałem...po schodach :D
Nie wiem ile było stopni, ale jechało się na tyle długo, że było to przyjemne i męczące, a na tyle krótko, że nie było uciążliwe.
Zjazd wybrałem standardowy - stokiem po trawie.
Następnie poszliśmy do pobliskiej knajpki "Dziki młyn" na małe i duże piwo - Ania małe, a ja duże.

Na piwku w Dzikim młynie © siwy84


Ania z piwem na tle speca ;)) © siwy84


Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, pośmialiśmy się i nastał czas powrotu do domu.
Kawałek poszliśmy spacerkiem, a później wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy.
W trakcie Ania poprosiła mnie czy dałbym jej pojechać trochę na moim rowerze.
Zgodziłem się...i to był mój błąd...
Za Al. Jerozolimskimi na Anię "rzucił się" duży krawężnik, a że jechała szybko i zahamowała przednim hamulcem to...
Jechałem równolegle i po prostu nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem.
Ankę wyrzuciło z roweru jak wystrzeloną z procy. Niby zdążyła wyciągnąć ręce, ale i tak większość uderzenia poszła na...lewy łuk brwiowy.
Myślałem, że się już nie podniesie, bo wyglądało to naprawdę makabrycznie.
Zdjąłem z niej rower, którym się nakryła po upadku i zacząłem oglądać obrażenia jakie odniosła.
Z łuku oczywiście poleciała krew i to dużym strumieniem. Nie miałem co jej przyłożyć do rany więc wyjąłem rękawiczkę z kieszeni i nią na początku tamowaliśmy krwawienie.
Oprócz rozwalonej brwi bikerka miała małe rozcięcie na nodze. Później bylem zdziwiony, że przy takiej glebie odniosła naprawdę stosunkowo niewiele obrażeń.
Również powiedzenie "mocna głowa" nabrało od tego dnia całkiem nowego znaczenia... ;)
Wracając do tematu - pozbieraliśmy się i ruszyliśmy początkowo piechotą, a później powoli jadąc w kierunku domu. Pewnie ktoś teraz pomyśli, że trzeba było znajomą wysłać do szpitala i...przyznam mu rację, ale znajoma upierała się, że tego nie chce. Nic nie wskazywało na to, by doznała wstrząsu mózgu, więc nie naciskałem na to zbyt mocno.
Dojechaliśmy do mieszkania i tam już lepiej opatrzyliśmy rany łącznie z przemywaniem ich wodą utlenioną.
Ania wykąpała się i wrócił jej humor, co mnie bardzo cieszyło.
Pośmialiśmy się jeszcze trochę z współlokatorką Ani z całej sytuacji dla rozładowania nerwów.
Szczęśliwa ofiara nieszczęśliwego wypadku :) © siwy84



Zraniona nóżka. © siwy84


Przy okazji, korzystając z chwili spokoju, obejrzałem Speca pod kątem jego ewentualnych obrażeń:

1)
Powypadkowe straty. © siwy84


2)zarysowany/pęknięty licznik
3)lekko porysowana śrubka od obejmy trzymająca klamkę hamulca

Rama o dziwo nawet nie draśnięta, przynajmniej żadnej rysy nie zauważyłem.
Później, wracając, spotkałem się z Anią i jej znajomym pod Pałacem Kultury i razem wróciliśmy do domów na Wolę.

Podsumowując - warto trzymać się swoich zasad. Moja brzmiała tak jak temat wpisu - nigdy nikomu nie daję jeździć na swoim rowerze. Złamałem zasadę i... o mały włos nie skończyło się to tragicznie.





Komentarze
siwy-zgr
| 21:09 poniedziałek, 16 sierpnia 2010 | linkuj Pewnie tak, zazwyczaj tak bywa...
mogilniak
| 20:57 poniedziałek, 16 sierpnia 2010 | linkuj Nia miałem takiego wypadku, ale widziałem dwa solidne i słyszałem o dwóch innych, gdzie kask wręcz uratował życie. Ja się z nim nie rozstaję, choć jeszcze, odpukać, nie był potrzebny.
Pewnie byłby jakbym go zapomniał :)
siwy-zgr
| 20:53 poniedziałek, 16 sierpnia 2010 | linkuj Kasku nie bylo, jakby byl to by sie to tak nie skonczylo, tylko łagodniej...Znajoma twarda albo glupia. Mimo wypadku kasku kupic nie chce...
mogilniak
| 20:52 poniedziałek, 16 sierpnia 2010 | linkuj Heh niezły wypadek. Dobrze, że tylko tak się skończyło. Kask był?
Oczywiście z piwkiem ta sprawa nie ma związku ;)
Zasady rzecz święta, ich łamanie nawt z dobrej woli najczęściej źle się kończy...
Carmeliana
| 20:34 sobota, 14 sierpnia 2010 | linkuj od teraz koniec ze skubaniem brwi ;)
siwy-zgr
| 08:30 sobota, 14 sierpnia 2010 | linkuj To może nie ja, a mój rower ;)
PS.Blizna pewnie będzie, ale jest szansa, że schowa się pod brwią i nie będzie jej widać.
Carmeliana
| 22:13 piątek, 13 sierpnia 2010 | linkuj a nie mówiłam, że przynosisz pecha?:P ;) ( dobrze, że się nic nie stało ;) )
Pixon | 16:19 piątek, 13 sierpnia 2010 | linkuj No to będzie blizna na tym łuku brwiowym ;/
siwy-zgr
| 11:32 piątek, 13 sierpnia 2010 | linkuj Skojarzenie jak najbardziej poprawne, ale ja nie mam tego problemu. Raczej w drugą stronę - za chudy jestem :)
Co do wypadku, to jego przyczyną na pewno nie było piwo, a raczej małe umiejętności kolarskie koleżanki oraz fakt, że w jej rowerze obydwa hamulce są takie, jakby ich nie było, a u mnie wręcz przeciwnie, są dość mocne.
gabcio328
| 11:28 piątek, 13 sierpnia 2010 | linkuj Ten wypadek zdarzył się po piwku, więc może lepiej że nie udaliście się do szpitala.
A tak w tym temacie to jestem przeciwniczką łączenia roweru z jakimkolwiek alkoholem, tym bardziej piwem, które kojarzy mi się z wielkim zwisającym brzuchem u niektórych kolarzy...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!